Za wszelkie błędy przepraszam, mam nadzieję, że mi je wybaczycie :). Liczę też na wasze szczere opinie ;).
4. Melancholia
Drzwi od sali powoli zaczęły się otwierać, a z niej spokojnym, niemal pełnym ulgi krokiem wychodzili medycy, przecierając zmęczone oczy i mokre od potu czoła. Już na pierwszy rzut oka widać było, że operacja nie była łatwa, choć po uldze wymalowanej na twarzach medyków i nie długim czasie jaki minął, można było śmiało stwierdzić, iż nie była ona również skomplikowana. Ot zwykła rana na boku, jednak najgorszym elementem leczenia było pozbywanie się trucizny z organizmu.
Ino i Sakura również zużyły prawie wszystkie pokłady swej chakry na leczenie. Nie było to jednak dla nich nic nowego. Ich codziennym obowiązkiem było ratowanie ludziom życia, narażając przy tym swoje, jeśli było trzeba.
Gdy opuszczały pomieszczenie, obie ujrzały ich blondwłosego przyjaciela, rozmawiającego z Piątą Hokage. To był impuls, chęć dowiedzenia się czegoś o dawno nie widzianym przez nich przyjacielu, którego zachowania z przed niedawna nie poznawały, gdy bez chwili namysłu przystanęły za rogiem, by przysłuchać się ich rozmowie. Do tego wszystkiego, nigdy nie widziały tak bardzo zmartwionego Naruto, rozmawiającego na osobności z Hokage, choć wiadomym było, że tą dwójkę łączyła specjalna więź.
Parę minut wcześniej
Naruto natomiast siedział na krześle w korytarzu, ignorując ból w klatce piersiowej i trzymając cały czas twarz ukrytą w dłoniach. Nie mógł już znieść tego czekania. Nigdy nie należał do osób cierpliwych, czekanie tylko go irytowało, a on nie lubił czekać. Minęły już bite dwie godziny odkąd się tu znalazł, może i nawet więcej. Kiedy już myślał, że się nie doczeka albo zaraz zaśnie na siedząco, drzwi od sali operacyjnej zaczęły się otwierać, a w nich stanęła blondwłosa kobieta.
Momentalnie wstał z zajmowanego miejsca i podszedł do niej.
– I co z nią? – spytał ze zmartwieniem. Interesował go tylko stan dziewczyny.
– Nic jej nie będzie – odpowiedziała spokojnie Piąta, obdarowując go szczerym uśmiechem.
Obecnie
– A wiesz chociaż kiedy się obudzi? – Po sali rozbrzmiał spokojny głos chłopaka, w którym wyraźnie słychać było ulgę. Obie kunoichi słuchały go ze współczuciem jak i zaciekawieniem.
– Niestety tego nie wiem, Naruto. Wygląda na to, że zapadła w śpiączkę.
Naruto zastygł w bezruchu, wpatrując się w nią.
– Przypuszczam, że powinna obudzić się za jakieś trzy dni. Nie później.
Naruto pokręcił jedynie głową w geście zaprzeczenia.
– Pewnie ci się nie spodoba, że to powiem, ale tym razem się mylisz – powiedział poważnie, choć w oczach wyraźnie tańczyły iskierki rozbawienia.
Tsunade uśmiechnęła się kpiąco.
– Och, czyżby? Na jakiej podstawie wysuwasz takie poważne wnioski? – spytała, starając się zamaskować swoje zaskoczenie jak najlepiej tylko potrafiła. Wiedziała, że ukazując je, sprawiłaby tylko blondynowi satysfakcję. Jak zawsze.
– Z naprawdę dobrych powodów. Powiedzmy, że wiem o czymś o czym ty nie wiesz, choć zapewne niedługo się dowiesz – oznajmił zagadkowo, zbijając ją tym samym z pantałyku. Nie wiedziała o co blondynowi chodzi, ani w co z nią pogrywa.
– Jak to niedługo się dowiem? Powiesz mi, czy dalej będziesz mówił zagadkami, na które niestety nie znam odpowiedzi? – spytała teraz już poirytowana, krzyżując ręce na piersiach, jak to zwykła czynić.
Naruto zaśmiał się bez krzty wesołości na jej oburzoną minę.
– Cóż… Musi ci na razie wystarczyć tyle, że ona jest taka jak ja – powiedział, akcentując trzy ostatnie słowa. – Gdy się obudzi opowie ci o wszystkim. Wolałbym nie opowiadać wszystkiego na szpitalnym korytarzu, a poza tym, to nie jest coś o czym mógłbym ci powiedzieć bez jej zgody, choć i tak pewnie chciałaby bym to zrobił – Naruto wywrócił oczami. – Wolę jednak nie kusić losu, bo jeszcze oberwę po głowie.
W oczach Tsunade dostrzegł błysk zrozumienia i już wiedział, że domyśliła się ze wszystkim o co chodzi.
– Niech ci będzie ty mały blond diable, ale wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho. Wiecznie masz jakieś tajemnice, co powoli powoduje, że moja cierpliwość się kończy – przyszpiliła swojego podopiecznego wzrokiem, choć nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, ale w jej słowach kryło się ostrzeżenie. – Trzymam cię za słowo i masz go dotrzymać.
Naruto prychnął z oburzeniem.
– Zawsze dotrzymuję raz danego słowa.
Tsunade machnęła niedbale ręką, wyraźnie ignorując jego słowa. Znała je na pamięć. Zamiast tego spoważniała, obserwując uważnie mimikę chłopaka.
– Przyszła pora żebyś się wyspowiadał – nakazała. Blondyn spojrzał na nią pytająco. – Mówiłam ci zanim ruszyłeś do szpitala, że sobie z tobą porozmawiam. Ja też nigdy nie łamię obietnic. Chcę wiedzieć jak się czujesz.
Naruto przewrócił oczami po raz kolejny. To pytanie słyszał już od paru lat – prawie codziennie, a czasami nawet parę razy wciągu doby, co już powoli zaczynało być denerwujące. Rozumiał jednak, że wynikało to wszystko z troski o niego, dlatego na nie odpowiadał, choć nie chciał nikogo martwić.
– Jak zepsuty człowiek – odpowiedział z wyraźną kpiną. Widząc ostrzegawcze spojrzenie Tsunade, uspokoił się trochę, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. – Dobra, dobra. Już będę grzeczny – zapewnił. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– Więc? – ponagliła cierpliwie.
– Nie jest źle – powiedział, na co blondynka odetchnęła z ulgą, ale z kolejnymi jego słowami poczuła niepokój. – dobrze jednak też nie jest. Co jakiś czas drętwieją mi ręce, dostaję gorączki i tracę na krótką chwilę świadomość – oznajmił poważnym tonem. – Kurama stara się jak może, żeby wszystko opóźnić, ale nawet on wie, że bez antidotum nic nie zdziałamy. To już tylko kwestia czasu – poinformował ją. Tsunade opadła ciężko na ławkę naprzeciwko blondyna, kryjąc twarz w dłoniach.
– Gdyby tylko Sandaime nie wysłał cię wtedy do Suny, na pewno nic by się nie stało – powiedziała zmartwiona. Pokręciła bezsilnie głową, czując się winna, że nie było jej wtedy przy nim. Zaraz jednak poczuła złość – Jeszcze do tego On. Miał cię pilnować, nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby wykonał swój obowiązek.
– Tsunade – ostry ton szeptu przeciął powietrze. – Prosiłem cię wiele razy byś Go o to nie obwiniała. Nie musisz się o mnie martwić, nic mi nie będzie. Zawsze daję sobie radę i bardzo dobrze o tym wiesz. To nie była niczyja wina. Ani Trzeciego ani tym bardziej Jego. Tylko i wyłącznie moja. Po za tym to nie była byle jaka trucizna, tylko specjalnie przeznaczona dla jinchuurik i wymierzona w bliską mi osobę, a ja tą osobę chroniłem. Gdybym miał cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Mam jeszcze tyle do roboty, dlatego znajdę jakiś sposób, obiecuję – powiedział. Tym razem łagodniej. – Teraz jednak skupmy się na Niej. Dobrze, że udało nam się ją uratować, że była na tyle blisko, by wyczuć jej chakrę – westchnął przeciągle. – Nie zniósłbym chyba kolejnej straty – gorycz wkradła się do jego głosu. – Zawsze tracę – Tsunade zbliżyła się do niego i pogłaskała go po głowie w akcie pocieszenia.
– Teraz będzie inaczej, zobaczysz – zapewniła łagodnie. – Musi być. Wtedy był to błąd mieszkańców i nas wszystkich. Siła to nie wszystko, dlatego wtedy nie udało się nic zrobić. Nigdy im nie wybaczę tego co zrobili. Gdybym tylko wtedy była w wiosce…
– Ja byłem – przypomniał Naruto, przerywając jej.
– Tak, ale byłeś mały. Nie mogłeś nic zrobić, a ja mogłam.
– Nie waż się nawet obwiniać. Jestem ci niezmiernie wdzięczny, że zaopiekowałaś się wtedy mną i jej też.
Tsunade zaśmiała się smutno.
– Jak tylko dowiedziała się co się stało, przyleciała tu jak burza. Nasza poczciwa Rin.
– Ty wcale nie byłaś lepsza – uśmiechnął się do niej ciepło. – Założę się, że Kakashi dalej nie ma o niczym pojęcia – w stwierdzeniu tym zabrzmiało pytanie.
– Nie ma i nawet niczego się nie domyśla. Rin potrafi bardzo dobrze zacierać za sobą ślady.
– Masz rację. Tylko trochę mi ich szkoda, ale może wszystko dobrze się ułoży. Na razie nie możemy czuć się bezpieczni nawet na chwilę, za to musimy być dobrej myśli – uśmiechnął się lekko.
W jego błękitnych jak niebo oczach, Tsunade dostrzegła tłumione iskierki nadziei, które każdego dnia podtrzymywały ją na duchu, wracała wtedy wspomnieniami do dnia, gdy uratował jej życie.
3 lata wcześniej
– Kabuto, przestań! – Tsunade cała roztrzęsiona przez krew, którą była otoczona, próbowała powstrzymać szarowłosego shinobi. Ona – jedna z legendarnej trójki sanninów poległa w obliczu tej czerwonej posoki, stając się kompletnie bezradna. Nie była wstanie kiwnąć nawet palcem, gdyż paraliż, spowodowany przez strach, ogarnął całe jej ciało.
Kabuto nie miał najmniejszego zamiaru przestać, jej krzyki do niego nie docierały, zauważyła rozpaczliwie. Spojrzała więc błagalnie na blondwłosego chłopca, który starł się z poplecznikiem jej byłego przyjaciela z drużyny.
– Naruto, proszę, uciekaj! Ratuj się! – Naruto jednak nie wykonał jej prośby, zamiast tego zrobił coś czego się kompletnie nie spodziewała.
– Kiedyś zostanę Hokage i nie mam najmniejszego zamiaru ginąć – jego głos był spokojny, jakby wyrażał się o pogodzie. Na jego twarzy nie widniało teraz nic prócz skupienia i powagi, jednak w jego oczach czaił się niebezpieczny błysk, którego na swoje nieszczęście Kabuto nie zdołał dostrzec.
Naruto utworzył jednego klona, z którym zaczął formować w prawej dłoni niebieską kulę, przypominającą wyglądem wir, gdy już skończył, jego klon zniknął. Naruto przytrzymał rękę Kabuto, raniąc się przy tym swoją dłoń.
– Rasengan! – krzyknął, pchnąwszy kulę skondensowanej chakry w klatkę piersiową swojego przeciwnika.
Tsunade wpatrywała się w niego, będąc przy tym w głębokim szoku. To niemożliwe, udało mu się. Opanował arcytrudne rasengan w tydzień, przemknęło jej wtedy przez myśl. Nie mogła w to uwierzyć, mimo że wiedziała o nieprzewidywalności blondyna. Wiedziała, że jest zdolny i jest wstanie zrobić wszystko, ale i tak nie potrafiła otrząsnąć się z szoku jaki ją w tamtej chwili ogarnął.
Kabuto pod wpływem silnego uderzenia odleciał daleko do tyłu, lecz coś było nie tak. Tsunade podbiegła szybko do blondyna, który niespodziewanie upadł nieprzytomny na ziemię. Przyłożyła ucho do jego klatki piersiowej. Serce biło nierówno. Kabuto zdążył uszkodzić mięśnie wokół serca blondyna. Nie czekając dłużej, Tsunade rozcięła chakrą jego podkoszulek, złożyła ręce na krzyż i zaczęła go leczyć. Widząc jednak, że to nie skutkuje i przestał oddychać z jej oczu, nawet nie wiadomo kiedy, pociekły łzy. Wodna kurtyna całkiem zasłoniła jej widoczność, nie pozwalając nic dostrzec. Blondynka była zła na siebie. Była wręcz wściekła, że nie potrafiła uratować kolejnej osoby. Łzy cały czas obijały się o ciało Uzumakiego i zupełnie nagle… stał się cud.
Blondyn rozchylił swe powieki. Tsunade była pewna, że to sprawka Kyuubiego. Wtedy usłyszała cichy szept chłopca.
– Hej, pamiętaj – zakład. Mówiłem, że wygram – ujął palcami jej naszyjnik, który miała na szyi. Jego ręka opadła, a on ponownie zamknął oczy z uśmiechem na ustach.
Teraźniejszość
Tak, bardzo dobrze pamiętała ten dzień, w którym udało mu się uniknąć śmierci. Po krótkiej chwili wyrwała się z tego dziwnego transu, w który wpadła.
– Jestem pewna, że teraz też uda ci się ją oszukać – powiedziała z nie zachwianą pewnością w głosie, na co blondyn się zdziwił.
– Kogo? – zapytał, nic nie rozumiejąc.
– Śmierć – Tsunade wstała z miejsca. – W momencie, gdy ona ma cię już w garści, ty zawsze się jej wymykasz, dlatego wierzę, że teraz będzie tak sam. Zresztą… Nie pozwolę ci tak łatwo opuścić tego świata. Nikt na to nie pozwoli - kiedy już miała odchodzić, Naruto złapał ją pospiesznie za rękę. Odwróciła się z powrotem w jego stronę.
– Nie mów o niczym Jirayi – poprosił. – Nie chcę, żeby się martwił. Na pewno zrobiłby coś lekkomyślnego.
– Tak, masz rację. Obiecuję, że zachowam to przed nim w tajemnicy – przysięgła i ruszyła już w stronę wyjścia.
Naruto wstał i zanim Tsunade zniknęła z zasięgu jego wzroku i słuchu, powiedział:
– Dziękuję Tsunade – blondynka uśmiechnęła się do niego przez ramię i zniknęła za rogiem, Naruto natomiast ruszył do sali 108.
Sakura i Ino stały zastygłe w miejscu. Ich oczy, rozwarte szeroko, wyrażały najprawdziwszy szok. Gdy echo, roznoszących się po korytarzu kroków, ucichło, obie niemal równocześnie osunęły się po ścianie na zimną posadzkę. Ich serca biły tak głośno, iż obawiały się, że słychać je było w całym szpitalnym holu. Obie były dogłębnie wstrząśnięte i żadna nie odezwała się ani słowem. Nie były w stanie. Te wszystkie informacje, to było za wiele jak na nie i nic z tego nie rozumiały. Wiedziały, że Hokage liścia i Uzumaki Naruto są ze sobą blisko, że osierocony Naruto wcale nie był takim znowu sierotą, jeśli chodziło o jakąkolwiek rodzinę i jeszcze do tego… był on umierający.
Sakura nie mogła w to uwierzyć. Po prostu nie była w stanie. To wszystko było jak bardzo niesmaczny żart, absurd! Łzy pociekły po jej zaczerwienionych lekko policzkach, które kontrastowały z pobladłą nagle twarzą. Czuła się teraz tak beznadziejnie bezsilna. Tyle lat i nic o tym nie wiedziała! Jak mogła tego nie zauważyć, choćby w zachowaniu blondyna?! No tak, przecież latałaś w tym czasie za Sasuke, idiotko, skarciła się w myślach – wciąż pełna niedowierzania.
Po dziesięciu minutach, choć może minęło ich więcej - czas przestał płynąć w momencie, w którym na korytarzu zrobiło się przeraźliwie pusto i cicho - wstały i zgodnie stwierdziły, że coś trzeba z tym zrobić. Na pewno nie wolno im było nic o tym mówić ani zdradzić się przed Naruto, że wiedzą. Próbowały sobie wmówić, że nie było żadnej rozmowy i tego starały się trzymać, choć w duchu wiedziały, że wcale tak nie było. Słowa, które padły nie tak dawno temu, nawiedzały z echem ich myśli.
Naruto wszedł do sali, w której leżała jego przyjaciółka. Pomieszczenie było jak każde inne, czyli rażące bielą. Podszedł do miejsca, gdzie spoczywała i przysiadł na skraju łóżku, spoglądając cały czas na jej spokojny wyraz twarzy.
Uchwycił jej mniejszą dłoń w swoje zmarznięte ręce, trzymając mocno, jakby bał się, że zaraz ją puści, lecz nic podobnego nie nastąpiło. Próbował poskładać swoje myśli w jedną, logiczną całość.
Tak dawno jej nie widział, ale czuł, że moment jej przebudzenia zbliża się z każdą chwilą. Czuł to i Kyuubi też. Zawsze tak było, gdyż byli połączeni więzią, która mimo że w pewien sposób została przerwana, to wciąż istniała. Z rosnącym coraz bardziej gniewem, zastanawiał się kto jej to zrobił i gdzie teraz jest Rin. Był ciekaw, jak się miewa i czy jest bezpieczna.
Jego rozmyślania przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Wejdźcie – zawołał spokojnie, na tyle głośno by było go słychać. Doskonale wiedział kto znajduje się po drugiej stronie drzwi i wcale nie był zdziwiony, gdy do pomieszczenia weszły niepewnym krokiem dwie dziewczyny.
– Ohayo, Naruto – przywitały się z nim.
Blondyn spojrzał na nie krótko z zamyśleniem i już po chwili wrócił wzrokiem do dziewczyny leżącej na łóżku.
– Pomogłyście jej – rzekł spokojnie. – Arigato.
– Nie ma sprawy, to nasz obowiązek – powiedziała Sakura, nie kryjąc zmieszania. Nie była przyzwyczajona do podziękowań ze strony blondyna, w dodatku jego zachowanie było inne – obrócone o sto osiemdziesiąt stopni.
– Mimo wszystko jestem wam za to wdzięczny – oznajmił jak najbardziej szczerze. – Coś ode mnie chciałyście? – spytał. Wiedział, że przysłuchiwały się jego rozmowie z Piątą, ale nie miał zamiaru ich za to upominać i tak nie wiedziały wszystkiego, tylko małe szczegóły.
– Czy masz może ochotę na ramen? My stawiamy – Odezwała się po raz pierwszy Ino. W jej głosie słychać było wahanie. Prawda była taka, że obawiała się odmowy ze strony przyjaciela.
Blondyn zmierzył je poraz kolejny wzrokiem i zastanowił się nad ich propozycją. Z jednaj strony wolał czuwać nad czerwonowłosą, z drugiej natomiast im dłużej wypełni czymś czas i myśli, tym bardziej zbliży się moment zbudzenia dziewczyny ze śpiączki. Postanowione więc.
Kiwnął głową na znak, że się zgadza.
– Cóż… Musi ci na razie wystarczyć tyle, że ona jest taka jak ja – powiedział, akcentując trzy ostatnie słowa. – Gdy się obudzi opowie ci o wszystkim. Wolałbym nie opowiadać wszystkiego na szpitalnym korytarzu, a poza tym, to nie jest coś o czym mógłbym ci powiedzieć bez jej zgody, choć i tak pewnie chciałaby bym to zrobił – Naruto wywrócił oczami. – Wolę jednak nie kusić losu, bo jeszcze oberwę po głowie.
W oczach Tsunade dostrzegł błysk zrozumienia i już wiedział, że domyśliła się ze wszystkim o co chodzi.
– Niech ci będzie ty mały blond diable, ale wiedz, że nie ujdzie ci to na sucho. Wiecznie masz jakieś tajemnice, co powoli powoduje, że moja cierpliwość się kończy – przyszpiliła swojego podopiecznego wzrokiem, choć nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, ale w jej słowach kryło się ostrzeżenie. – Trzymam cię za słowo i masz go dotrzymać.
Naruto prychnął z oburzeniem.
– Zawsze dotrzymuję raz danego słowa.
Tsunade machnęła niedbale ręką, wyraźnie ignorując jego słowa. Znała je na pamięć. Zamiast tego spoważniała, obserwując uważnie mimikę chłopaka.
– Przyszła pora żebyś się wyspowiadał – nakazała. Blondyn spojrzał na nią pytająco. – Mówiłam ci zanim ruszyłeś do szpitala, że sobie z tobą porozmawiam. Ja też nigdy nie łamię obietnic. Chcę wiedzieć jak się czujesz.
Naruto przewrócił oczami po raz kolejny. To pytanie słyszał już od paru lat – prawie codziennie, a czasami nawet parę razy wciągu doby, co już powoli zaczynało być denerwujące. Rozumiał jednak, że wynikało to wszystko z troski o niego, dlatego na nie odpowiadał, choć nie chciał nikogo martwić.
– Jak zepsuty człowiek – odpowiedział z wyraźną kpiną. Widząc ostrzegawcze spojrzenie Tsunade, uspokoił się trochę, kręcąc głową ze zrezygnowaniem. – Dobra, dobra. Już będę grzeczny – zapewnił. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
– Więc? – ponagliła cierpliwie.
– Nie jest źle – powiedział, na co blondynka odetchnęła z ulgą, ale z kolejnymi jego słowami poczuła niepokój. – dobrze jednak też nie jest. Co jakiś czas drętwieją mi ręce, dostaję gorączki i tracę na krótką chwilę świadomość – oznajmił poważnym tonem. – Kurama stara się jak może, żeby wszystko opóźnić, ale nawet on wie, że bez antidotum nic nie zdziałamy. To już tylko kwestia czasu – poinformował ją. Tsunade opadła ciężko na ławkę naprzeciwko blondyna, kryjąc twarz w dłoniach.
– Gdyby tylko Sandaime nie wysłał cię wtedy do Suny, na pewno nic by się nie stało – powiedziała zmartwiona. Pokręciła bezsilnie głową, czując się winna, że nie było jej wtedy przy nim. Zaraz jednak poczuła złość – Jeszcze do tego On. Miał cię pilnować, nie doszłoby do tego wszystkiego, gdyby wykonał swój obowiązek.
– Tsunade – ostry ton szeptu przeciął powietrze. – Prosiłem cię wiele razy byś Go o to nie obwiniała. Nie musisz się o mnie martwić, nic mi nie będzie. Zawsze daję sobie radę i bardzo dobrze o tym wiesz. To nie była niczyja wina. Ani Trzeciego ani tym bardziej Jego. Tylko i wyłącznie moja. Po za tym to nie była byle jaka trucizna, tylko specjalnie przeznaczona dla jinchuurik i wymierzona w bliską mi osobę, a ja tą osobę chroniłem. Gdybym miał cofnąć czas, zrobiłbym to samo. Mam jeszcze tyle do roboty, dlatego znajdę jakiś sposób, obiecuję – powiedział. Tym razem łagodniej. – Teraz jednak skupmy się na Niej. Dobrze, że udało nam się ją uratować, że była na tyle blisko, by wyczuć jej chakrę – westchnął przeciągle. – Nie zniósłbym chyba kolejnej straty – gorycz wkradła się do jego głosu. – Zawsze tracę – Tsunade zbliżyła się do niego i pogłaskała go po głowie w akcie pocieszenia.
– Teraz będzie inaczej, zobaczysz – zapewniła łagodnie. – Musi być. Wtedy był to błąd mieszkańców i nas wszystkich. Siła to nie wszystko, dlatego wtedy nie udało się nic zrobić. Nigdy im nie wybaczę tego co zrobili. Gdybym tylko wtedy była w wiosce…
– Ja byłem – przypomniał Naruto, przerywając jej.
– Tak, ale byłeś mały. Nie mogłeś nic zrobić, a ja mogłam.
– Nie waż się nawet obwiniać. Jestem ci niezmiernie wdzięczny, że zaopiekowałaś się wtedy mną i jej też.
Tsunade zaśmiała się smutno.
– Jak tylko dowiedziała się co się stało, przyleciała tu jak burza. Nasza poczciwa Rin.
– Ty wcale nie byłaś lepsza – uśmiechnął się do niej ciepło. – Założę się, że Kakashi dalej nie ma o niczym pojęcia – w stwierdzeniu tym zabrzmiało pytanie.
– Nie ma i nawet niczego się nie domyśla. Rin potrafi bardzo dobrze zacierać za sobą ślady.
– Masz rację. Tylko trochę mi ich szkoda, ale może wszystko dobrze się ułoży. Na razie nie możemy czuć się bezpieczni nawet na chwilę, za to musimy być dobrej myśli – uśmiechnął się lekko.
W jego błękitnych jak niebo oczach, Tsunade dostrzegła tłumione iskierki nadziei, które każdego dnia podtrzymywały ją na duchu, wracała wtedy wspomnieniami do dnia, gdy uratował jej życie.
3 lata wcześniej
– Kabuto, przestań! – Tsunade cała roztrzęsiona przez krew, którą była otoczona, próbowała powstrzymać szarowłosego shinobi. Ona – jedna z legendarnej trójki sanninów poległa w obliczu tej czerwonej posoki, stając się kompletnie bezradna. Nie była wstanie kiwnąć nawet palcem, gdyż paraliż, spowodowany przez strach, ogarnął całe jej ciało.
Kabuto nie miał najmniejszego zamiaru przestać, jej krzyki do niego nie docierały, zauważyła rozpaczliwie. Spojrzała więc błagalnie na blondwłosego chłopca, który starł się z poplecznikiem jej byłego przyjaciela z drużyny.
– Naruto, proszę, uciekaj! Ratuj się! – Naruto jednak nie wykonał jej prośby, zamiast tego zrobił coś czego się kompletnie nie spodziewała.
– Kiedyś zostanę Hokage i nie mam najmniejszego zamiaru ginąć – jego głos był spokojny, jakby wyrażał się o pogodzie. Na jego twarzy nie widniało teraz nic prócz skupienia i powagi, jednak w jego oczach czaił się niebezpieczny błysk, którego na swoje nieszczęście Kabuto nie zdołał dostrzec.
Naruto utworzył jednego klona, z którym zaczął formować w prawej dłoni niebieską kulę, przypominającą wyglądem wir, gdy już skończył, jego klon zniknął. Naruto przytrzymał rękę Kabuto, raniąc się przy tym swoją dłoń.
– Rasengan! – krzyknął, pchnąwszy kulę skondensowanej chakry w klatkę piersiową swojego przeciwnika.
Tsunade wpatrywała się w niego, będąc przy tym w głębokim szoku. To niemożliwe, udało mu się. Opanował arcytrudne rasengan w tydzień, przemknęło jej wtedy przez myśl. Nie mogła w to uwierzyć, mimo że wiedziała o nieprzewidywalności blondyna. Wiedziała, że jest zdolny i jest wstanie zrobić wszystko, ale i tak nie potrafiła otrząsnąć się z szoku jaki ją w tamtej chwili ogarnął.
Kabuto pod wpływem silnego uderzenia odleciał daleko do tyłu, lecz coś było nie tak. Tsunade podbiegła szybko do blondyna, który niespodziewanie upadł nieprzytomny na ziemię. Przyłożyła ucho do jego klatki piersiowej. Serce biło nierówno. Kabuto zdążył uszkodzić mięśnie wokół serca blondyna. Nie czekając dłużej, Tsunade rozcięła chakrą jego podkoszulek, złożyła ręce na krzyż i zaczęła go leczyć. Widząc jednak, że to nie skutkuje i przestał oddychać z jej oczu, nawet nie wiadomo kiedy, pociekły łzy. Wodna kurtyna całkiem zasłoniła jej widoczność, nie pozwalając nic dostrzec. Blondynka była zła na siebie. Była wręcz wściekła, że nie potrafiła uratować kolejnej osoby. Łzy cały czas obijały się o ciało Uzumakiego i zupełnie nagle… stał się cud.
Blondyn rozchylił swe powieki. Tsunade była pewna, że to sprawka Kyuubiego. Wtedy usłyszała cichy szept chłopca.
– Hej, pamiętaj – zakład. Mówiłem, że wygram – ujął palcami jej naszyjnik, który miała na szyi. Jego ręka opadła, a on ponownie zamknął oczy z uśmiechem na ustach.
Teraźniejszość
Tak, bardzo dobrze pamiętała ten dzień, w którym udało mu się uniknąć śmierci. Po krótkiej chwili wyrwała się z tego dziwnego transu, w który wpadła.
– Jestem pewna, że teraz też uda ci się ją oszukać – powiedziała z nie zachwianą pewnością w głosie, na co blondyn się zdziwił.
– Kogo? – zapytał, nic nie rozumiejąc.
– Śmierć – Tsunade wstała z miejsca. – W momencie, gdy ona ma cię już w garści, ty zawsze się jej wymykasz, dlatego wierzę, że teraz będzie tak sam. Zresztą… Nie pozwolę ci tak łatwo opuścić tego świata. Nikt na to nie pozwoli - kiedy już miała odchodzić, Naruto złapał ją pospiesznie za rękę. Odwróciła się z powrotem w jego stronę.
– Nie mów o niczym Jirayi – poprosił. – Nie chcę, żeby się martwił. Na pewno zrobiłby coś lekkomyślnego.
– Tak, masz rację. Obiecuję, że zachowam to przed nim w tajemnicy – przysięgła i ruszyła już w stronę wyjścia.
Naruto wstał i zanim Tsunade zniknęła z zasięgu jego wzroku i słuchu, powiedział:
– Dziękuję Tsunade – blondynka uśmiechnęła się do niego przez ramię i zniknęła za rogiem, Naruto natomiast ruszył do sali 108.
♦
Sakura i Ino stały zastygłe w miejscu. Ich oczy, rozwarte szeroko, wyrażały najprawdziwszy szok. Gdy echo, roznoszących się po korytarzu kroków, ucichło, obie niemal równocześnie osunęły się po ścianie na zimną posadzkę. Ich serca biły tak głośno, iż obawiały się, że słychać je było w całym szpitalnym holu. Obie były dogłębnie wstrząśnięte i żadna nie odezwała się ani słowem. Nie były w stanie. Te wszystkie informacje, to było za wiele jak na nie i nic z tego nie rozumiały. Wiedziały, że Hokage liścia i Uzumaki Naruto są ze sobą blisko, że osierocony Naruto wcale nie był takim znowu sierotą, jeśli chodziło o jakąkolwiek rodzinę i jeszcze do tego… był on umierający.
Sakura nie mogła w to uwierzyć. Po prostu nie była w stanie. To wszystko było jak bardzo niesmaczny żart, absurd! Łzy pociekły po jej zaczerwienionych lekko policzkach, które kontrastowały z pobladłą nagle twarzą. Czuła się teraz tak beznadziejnie bezsilna. Tyle lat i nic o tym nie wiedziała! Jak mogła tego nie zauważyć, choćby w zachowaniu blondyna?! No tak, przecież latałaś w tym czasie za Sasuke, idiotko, skarciła się w myślach – wciąż pełna niedowierzania.
Po dziesięciu minutach, choć może minęło ich więcej - czas przestał płynąć w momencie, w którym na korytarzu zrobiło się przeraźliwie pusto i cicho - wstały i zgodnie stwierdziły, że coś trzeba z tym zrobić. Na pewno nie wolno im było nic o tym mówić ani zdradzić się przed Naruto, że wiedzą. Próbowały sobie wmówić, że nie było żadnej rozmowy i tego starały się trzymać, choć w duchu wiedziały, że wcale tak nie było. Słowa, które padły nie tak dawno temu, nawiedzały z echem ich myśli.
♦
Naruto wszedł do sali, w której leżała jego przyjaciółka. Pomieszczenie było jak każde inne, czyli rażące bielą. Podszedł do miejsca, gdzie spoczywała i przysiadł na skraju łóżku, spoglądając cały czas na jej spokojny wyraz twarzy.
Uchwycił jej mniejszą dłoń w swoje zmarznięte ręce, trzymając mocno, jakby bał się, że zaraz ją puści, lecz nic podobnego nie nastąpiło. Próbował poskładać swoje myśli w jedną, logiczną całość.
Tak dawno jej nie widział, ale czuł, że moment jej przebudzenia zbliża się z każdą chwilą. Czuł to i Kyuubi też. Zawsze tak było, gdyż byli połączeni więzią, która mimo że w pewien sposób została przerwana, to wciąż istniała. Z rosnącym coraz bardziej gniewem, zastanawiał się kto jej to zrobił i gdzie teraz jest Rin. Był ciekaw, jak się miewa i czy jest bezpieczna.
Jego rozmyślania przerwało delikatne pukanie do drzwi.
- Wejdźcie – zawołał spokojnie, na tyle głośno by było go słychać. Doskonale wiedział kto znajduje się po drugiej stronie drzwi i wcale nie był zdziwiony, gdy do pomieszczenia weszły niepewnym krokiem dwie dziewczyny.
– Ohayo, Naruto – przywitały się z nim.
Blondyn spojrzał na nie krótko z zamyśleniem i już po chwili wrócił wzrokiem do dziewczyny leżącej na łóżku.
– Pomogłyście jej – rzekł spokojnie. – Arigato.
– Nie ma sprawy, to nasz obowiązek – powiedziała Sakura, nie kryjąc zmieszania. Nie była przyzwyczajona do podziękowań ze strony blondyna, w dodatku jego zachowanie było inne – obrócone o sto osiemdziesiąt stopni.
– Mimo wszystko jestem wam za to wdzięczny – oznajmił jak najbardziej szczerze. – Coś ode mnie chciałyście? – spytał. Wiedział, że przysłuchiwały się jego rozmowie z Piątą, ale nie miał zamiaru ich za to upominać i tak nie wiedziały wszystkiego, tylko małe szczegóły.
– Czy masz może ochotę na ramen? My stawiamy – Odezwała się po raz pierwszy Ino. W jej głosie słychać było wahanie. Prawda była taka, że obawiała się odmowy ze strony przyjaciela.
Blondyn zmierzył je poraz kolejny wzrokiem i zastanowił się nad ich propozycją. Z jednaj strony wolał czuwać nad czerwonowłosą, z drugiej natomiast im dłużej wypełni czymś czas i myśli, tym bardziej zbliży się moment zbudzenia dziewczyny ze śpiączki. Postanowione więc.
Kiwnął głową na znak, że się zgadza.
Szli w ciszy aż doszli do budki z ramen. Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć, ale ta cisza nie była wcale krępująca, raczej kojąca. Tak bynajmniej twierdził blondyn, dla którego nie stanowiła ona problemu.
– Ohayo, Staruszku!
Gdy już weszli do środka, Naruto przywitał z lekkim uśmiechem właściciela knajpki. Cała trójka zasiadła przy blacie i po chwilowym czekaniu każdy z nich dostał swoją zamówioną uprzednio porcję. Jedli w całkowitej ciszy, lecz po dłuższej chwili, gdy cisza ta zaczęła się niezręcznie przeciągać, została ona nagle przerwana.
– Naruto? – blondynka zwróciła się niepewnie do siedzącego obok niej chłopaka.
– Tak?
– Kim jest ta dziewczyna? – spytała po chwili wahania. Widać to, walczyła sama ze sobą, czy zadać to pytanie czy nie. Cóż… Była wytrwała, lecz niestety, poległa.
– Ohayo, Staruszku!
Gdy już weszli do środka, Naruto przywitał z lekkim uśmiechem właściciela knajpki. Cała trójka zasiadła przy blacie i po chwilowym czekaniu każdy z nich dostał swoją zamówioną uprzednio porcję. Jedli w całkowitej ciszy, lecz po dłuższej chwili, gdy cisza ta zaczęła się niezręcznie przeciągać, została ona nagle przerwana.
– Naruto? – blondynka zwróciła się niepewnie do siedzącego obok niej chłopaka.
– Tak?
– Kim jest ta dziewczyna? – spytała po chwili wahania. Widać to, walczyła sama ze sobą, czy zadać to pytanie czy nie. Cóż… Była wytrwała, lecz niestety, poległa.
Chłopak cicho westchnął. Przeczuwał, że to w równej mierze o to chodzi. Kolejne przesłuchanie, jęknął w myślach.
– Moją przyjaciółka – odparł lakonicznie, choć wiedział, że ta odpowiedź nie będzie zbyt satysfakcjonująca dla dziewczyn. Podrapał się ze zrezygnowanie po głowie, robiąc ze swoich blond włosów jeszcze większy nieład. – Nazywają ją Kita, pochodzi z małej wioski niedaleko Kiri-Gakure.
– Z Kiri? – Mina Sakury wyrażała tylko i wyłącznie szok. – W takim razie gdzie się poznaliście?
– To długa historia i nie z Kiri, tylko z pobliża Kiri – oznajmił Naruto, siląc się na spokój. W duszy przewrócił jedynie oczami, wiedząc, że prędko stąd nie wyjdzie.
– Mamy czas – dziewczyny wydawały się być jednogłośne w tym temacie. Blondyn westchnął ponownie.
– Spróbuję to w takim razie streścić. Poznałem ją na jednej z misji, tej na której razem z Jirayą musieliśmy odnaleźć Tsunade. To było jakieś sześć lat temu i nawet jej nie znając, musiałem ratować jej życie – widząc ich pytające spojrzenie, wyjaśnił – Jacyś shinobi chcieli ją porwać, ale razem z mistrzem zastawiliśmy na nich pułapkę i udało nam się ją odbić, wtedy była poza miejscem swojego zamieszkania, więc nam towarzyszyła. Po raz drugi spotkałem ją na treningu i przez półtora roku podróżowaliśmy razem. W skrócie, to by było na tyle – oznajmił smętnie, bezbarwnym głosem, myślami przez chwilę odpływając gdzieś indziej.
Dziewczyny obserwowały go przez chwilę, domyślając się po jego minie, że nie była to cała historia i kryła ona w sobie jakieś nieprzyjemne zdarzenie.
– Dziękujemy, Naruto. Mamy nadzieję, że niedługo się obudzi – powiedziała Sakura, mówiąc również w imieniu przyjaciółki.
Gdy zjedli ramen pogadali jeszcze trochę o przyjemniejszych rzeczach i rozeszli, każdy w swoją stronę. Naruto natomiast poszedł jeszcze przejście się po parku i udał się do siebie.
Jutro czekała go wyczerpująca walka z Kakashim.
Rozdział 3
Ciekawy rozdział, nieco wprowadzający w prywatność Naruto. Zastanawiające jest tu to, co się stało z Rin i jaką rolę odgrywa w życiu blondyna? Mniej więcej rozumiem dlaczego Naruto postanowił nie mówić o niej Kakashi'emu, bo jeśli się weźmie pod uwagę jej los w mandze, to wszystko jest dość jasne.
OdpowiedzUsuńWiem, że następne rozdziały stopniowo będą przybliżać sytuację, w jakiej znajduje się Naruto i jego zmagania z napotykanymi problemami. Czytałam wcześniej Twoje opowiadanie i doszłam do ostatniego, zamieszczonego na onecie rozdziału.
Z niecierpliwością oczekuję na kolejne części perypetii Naruta, bo mocno wciągnęła mnie stworzona przez Ciebie jego historia. Poprawioną wersję rozdziałów dobrze się czyta, a jednocześnie mogę sobie przypomnieć zapomniane elementy opowieści.
Życzę weny i pozdrawiam.
Wiem, wie, że to mało dla autora ale chcę się tylko zapytać KIEDY NEXT?? i napisać, że notka jak zwykle boska( czytałam już ten blog na onecie, więc nie będę komentować 2x tego samego) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy, tego dokładnie nie mogę stwierdzić, bo jeszcze nie mam poprawionego rozdziału.
UsuńI czy to jest takie same jak tamto, to nie powiedziałabym, dlatego właśnie to poprawiam, żeby nie było słowo w słowo takie samo, a lepsze i mimo wszystko inne.
Pozdrawiam!
Oczywiście, że treść jest lepsza od oryginału. Mi raczej chodziło o ogólną fabułę. Przepraszam jeśli cię uraziłam stwierdzeniem "takie samo" nie to miałam na myśli. Pozdrawiam
UsuńSpokojnie. Nie uraziłaś mnie ;). Poprostu po przeczytaniu twojego komentarza, nagle zaczęłam sie zastanawiać czy widać wogóle efekty w tych poprawionych rozdziałach czy nie, czy ktoś wogóle dostrzega w nich jakąkolwiek zmianę :). Nie uraziłaś mnie więc, a dałaś do myślenia xd.
Usuń[i znowu się rozpisałam ;)]
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńwróciłam ;] cieszysz się? no mam nadzieję, że tak... ;] naprawdę był mi potrzebny taki odpoczynek...
ale wracając do rozdziału.... cudownie przedstawiłaś ta rozmowę Naruto z Tsunade, dziewczyny dowiedziały się kilku rzeczy o Naruto.... Sama postawa Naruto mi się podoba, nie ma zamiaru wszystkiego mówić, odpowiada bardzo zdawkowo....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej. Oczywiście, że się cieszę ;) Odpoczynek od wszystkiego i od wszystkich czasami jest potrzebny, bo idzie zwariować w jednym miejscu.
UsuńDziękuję, jak zawsze, za miły komentarz :).
Pozdrawiam!
Hej, hej,
OdpowiedzUsuńdawno mnie tutaj nie było, ale to tylko i wyłącznie przez poważne problemy zdrowotne.... ale już jest lepiej...
rozdział to jest po prostu majstersztyk, naprawdę wspaniale całą tą sytuację tutaj bardzo dobrze przedstawiłaś... już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i walki Kakashiego z Naruto... Mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś i niebawem pojawi się upragniony kolejny rozdział.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej, zostałaś nominowana do Liebster Awards. Więcej informacji znajdziesz pod tym linkiem http://involutionis.blogspot.com/2013/12/liebster-award.html . Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńdroga autorko żyjesz? Mam nadzieję, że pamiętasz o nas i o tym opowiadaniu, bo ja bardzo za nim tęsknię.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję za pamięć Basiu :) Żyję, żyję. Postaram się coś wkrótce dodać. Na razie skupiam się na czymś innym, ale do tego opowiadania oczywiście, że jeszcze wrócę.
UsuńPozdrawiam!
Marii
Dopiero teraz przeczytałem 4 rozdziały, które muszę przyznać bardzo mile mnie zaskoczyły :D
OdpowiedzUsuńOczywiście z niecierpliwością czekam na następny i życzę weny (w dalszym rozwijaniu talentu, którego na pewno ci nie brak) ;)
Pozdrowienia od : Fredzia!!!
witam :) czekam i doczekać się nie mogę :/ kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńwitam :) czekam i doczekać się nie mogę :/ kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńHej :) Teraz są wakacje i będę miała dużo czasu, więc spróbuję się spiąć i coś w końcu dodać. Już ostatnio nad tym myślałam, więc może w najbliższym czasie się jeszcze doczekasz ;)
UsuńPozdrawiam !
P.s. Dziękuję za pamięć - miło, że ktoś jeszcze czeka :)
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, wątpisz, że ktoś tutaj czekam na kolejny rozdział, bynajmniej czekałam i wciąż będę czekać... opowiadanie jest za dobre, aż tak mnie ciągnie do niego, że mając teraz bardzo, ale to bardzo ograniczony czas i na blogi / opowiadania nie mogę poświęcić zbyt dużo czasu, więc po winnam czytać nowe rozdziały wykorzystując czas kiedy mogę usiąść a to niespodzianka czytam co.... albo starsza wersje tego opowiadania, albo tą nowszą....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Co tu dużo mówić, zgadzam się z przedmówczynią :) Wracaj do Nas. I mam prośbę o poprawienie pola do czytania to przesuwanie jest dość niewygodne :)
OdpowiedzUsuńO no proszę, zaledwie przedwczoraj napisałam komentarz, a już dziś widzę zmiany. Leczę, że jest to zapowiedź tego, że autorka nie porzuciła tego bloga i powróci z ciągiem dalszym tego opowiadania :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!!
Przepraszam za literówkę zamiast "leczę; miało być "cieszę" :1
UsuńNie ma się o co martwić. Bloga nie porzuciłam i nie zamierzam :) Po prostu już od dłuższego czasu tkwię z pomysłami, ale bez weny i choć nie wiem jak długo zajmie mi poprawienie starych i napisanie nowych rozdziałów - na pewno to zrobię i dodam :D
UsuńWszyscy trzymamy za Ciebie kciuki i czekamy na wieści o powrocie weny!!!
UsuńHej cieszę, że dałaś znać o sobie. Jestem niezmiernie ciekawa ciągu dalszego, zwłaszcza po zapoznaniu się z drzewem genealogicznym. Jedna uwaga : w napisach głównych powinno być "odszedłem" a nie "odeszłem". Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że zwróciłaś na to uwagę. Teraz to już raczej nie mam jak tego zmienić, więc niestety musi to tak zostać ;/
UsuńChociaż... Może jeszcze uda mi się coś pokombinować. Fajnie, że zerknęłaś na drzewo genealogiczne. Dodałam to jako ciekawostkę i żeby każdy kto czyta, wiedział mniej więcej co i jak :)
Pozdrawiam!
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś.. bo ja na przykład wciąż czekam na kolejny rozdział opowiadania...
Wesołych Świąt, pogodnych, zdrowych, spokojnych...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Oczywiście, że nie zapomniałam. I przepraszam, że tak długo nie ma tu nowego rozdziału. Cieszę się, że wciąż czekasz i doczekasz się obiecuję. Nie wiem kiedy, ale jestem pewna, że coś tu dodam. Dziękuję i również życzę Tobie oraz wszystkim, co jeszcze mają cierpliwość i czekają (trochę za późno na życzenia świąteczne, więc...) udanej zabawy Sylwestrowej oraz szczęśliwego Nowego Roku pełnego wrażeń i niespodzianek!
UsuńPozdrawiam!
Hejka,
OdpowiedzUsuńtak, tak czekam i nie zamierzam odpuścić.... no zostaje mi jeszcze ta starsza wersja do czytania, Tobie też życzę udanej zabawy sylwestrowe, szczęśliwego nowego roku, abyś dążyła z łatwością do celu...
no co do niespodzianek, no wiesz najlepsza by była taka, włączam komputer, wpisuje pewien adres :> a tu niespodzianka nowy rozdział ;] chyba nie muszę mówić jaki to blog ;d
Dużo weny, pomysłów i czasu...
Pozdrawiam serdecznie Basia