środa, 7 stycznia 2015

NPPL: Rozdział 5



5. Uczeń kontra mistrz, część I



Pokój Naruto był niewielki i wydawał się szary, pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych kolorów. Za oknem ―  ozdobionym zakurzoną firanką, która wisiała już tam od przeszło trzech lat ―  słońce wyłaniało się powoli zza horyzontu.
Naruto obrócił się leniwie na prawy bok, cicho wzdychając i pod naporem promieni słonecznych, uchylając ociężałe ze snu powieki. Pamiętał doskonale, że dzisiaj ma tak zwane "sprawdzenie umiejętności", jak to ujęła Tsunade. Innymi słowy pojedynek z Kakashim. Nie miał jednak ochoty wstawać, choć bardziej szczerym byłoby, że nie miał na to siły. Uzumaki był więc aż pełen podziwu dla samego siebie, gdy po pięciu minutach bezczynnego leżenia w końcu udało  mu się to zrobić. Dawniej, gdy jeszcze udawał kogoś kim nie był, pewnie by się cieszył jak głupi i skakał z radości, słysząc tylko słowo "walka", ale teraz wszystko było inne. Zmieniła się jego postawa i postanowienie.  Jeszcze nie był pewien, czy dobrze postępuje czy nie, ale podjął już decyzję. Nikt nie miał prawa mówić mu inaczej, gdy po tylu latach w końcu postanowił zrobić coś dla siebie, nie myśląc o dobru innych, ale o swoim. W końcu postanowił pokazać innym swoje prawdziwe oblicze, ściągając przy tym maskę, którą był zmuszony założyć dawno temu.
Co prawda, każdy człowiek lubił zakładać maski, żeby udawać kogoś innego, ale nie on. Był osobą o wielu twarzach, które można było wyliczać na palcach u rąk i wcale tego nie lubił.
Błazen, którego znali wszyscy, a którym tak naprawdę nie był.
Bezwzględny morderca, którego widzieli tylko jego ofiary.
Przebiegły lis, używający podstępu, by pokonać wroga.
Także wiele, wiele innych, które widzieli tylko nieliczni. Teraz jednak nie nosił żadnej maski. Nie potrzebował już jej. Ale czy innym się to spodoba? To już go nie obchodziło. Spokój i powagę miał w swojej prawdziwej naturze. Szorstkość jedynie wtedy, gdy był na misji i musiał działać nie jako Naruto, ale shinobi, który za wszelką cenę miał wykonać powierzoną mu misję. Nawet jeśli tą ceną miało być jego własne życie. Choć nie mógł zaprzeczyć, że jemu samemu czasami się to podobało. Wszystko zależało jednak od sytuacji. Jakkolwiek by nie lubił swoich masek, tak w każdej z nich było ziarnko jego osobowości. Na przykład z błaznem, którego musiał udawać, łączyło go marzenie o byciu Hokage. Marzenie takie samo jak mieli jego matka i ojciec. Reaktywacja drużyny siódmej też była jednym z jego marzeń.
Czasami pragnął wrócić do tamtych ‒ z pozoru ‒ beztroskich czasów, gdzie w skład drużyny wchodził jeszcze Sasuke. Już wtedy nic nie było łatwe i musiał ukrywać swoją osobowość, ale to nie było tak, że te dni nie były radosne. Wręcz przeciwnie. Tamte chwile spędzone w towarzystwie drużyny siódmej przyniosły mu wiele szczęścia. Później dopiero wszystko jeszcze bardziej się pokomplikowało i teraz Naruto nie był pewien czy wybaczył Sasuke jego odejście. O takich rzeczach tak łatwo się nie zapomina. Pozostawało mu jedynie czekać i być cierpliwym do momentu, w którym Sasuke sam postanowi wrócić. Nie wiedział jednak, że ten dzień zbliża się wielkimi krokami.
Naruto wysunął nogi spod kołdry, jedną przyciągając do klatki piersiowej i opierając ją na brzegu łóżka, a drugą zsunął na podłogę. Tor swoich myśli przeniósł na starszego brata Sasuke.  Wspomnienia sprzed pół roku cały czas go nawiedzały, nie dając o sobie zapomnieć. Itachi pojawił się wtedy zupełnie znikąd, gdy Naruto został sam w środku lasu. Jiraya znikną, by rozłożyć namioty, więc ten moment - nawet Naruto musiał przyznać - idealnie nadawał się na odwiedziny. W końcu zawsze trzeba być ostrożnym i zachowywać pozory, gdy mentor jest w pobliżu. Jiraya nie wiedział o jego wspólnej przeszłości z byłym kapitanem ANBU i Naruto sam się zastanawiał dlaczego trzymał to przed nim w tajemnicy. Może to był zwykły nawyk i robił to automatycznie? Tamtego dnia Itachi złapał go w genjutsu i przekazał mu wiadomość. Dzięki niemu Naruto udało się znaleźć pewną osobę i zemścić się na niej. To nie był jednak jedyny cel jego wizyty. Aż do tej chwili Naruto nie rozumiał do końca jego słów i tego wyrazu, jaki zagościł na jego twarzy. Przywykł już dawno do oglądania tych chłodnych oczu i obojętnej miny, którą przybrał starszy Uchiha. Pogodził się z tym, że jego przyjaciel zamknął się w sobie i może już nigdy nie pokazać blondynowi swoich prawdziwych uczuć. Ale wtedy... Naruto miał wrażenie, że Uchiha nie był sobą. Ból i udręka, które biły z jego postawy, przywodziły na myśl człowieka palonego żywcem na stosie.  To stanowczo nie było normalne, gdyż minęło już sporo czasu od kiedy Itachi pokazał się Naruto od tej strony. Co się zmieniło? Tego blondyn nie wiedział, ale postanowił za wszelką cenę się dowiedzieć.
    Blondyn westchnął cierpiętniczo od natłoku myśli. Przez to powstawały tylko pytania, na które brakowało odpowiedzi. Od tego wszystkiego wirowało mu w głowie i nie było to dobre dla jego zdrowia. Ostry ból w klatce piersiowej, który starał się ignorować jak tylko potrafił przez większą część swojego życia, sprawiał, że nie potrafił złapać oddechu, a gardło paliło go żywym ogniem. Oh jakże pragnął ukrócić swoje cierpienie najłatwiejszym ze sposobów, ale nie mógł. I tak wszystko dążyło ku jednemu, więc po co to wszystko przyspieszać? Był teraz w stanie myśleć jedynie o tym, jak bardzo nie cierpiał tych chwili słabości. Z bólu, który go w obecnej chwili ogarnął, zgiął się w pół i zasłaniając dłonią usta, zaniósł się natarczywym kaszlem. Biała pościel, którą ledwo co zmienił wieczorem przed spaniem, splamiła się w niektórych miejscach na czerwono. Naruto westchnął w duchu z irytacją na fakt, że znowu będzie musiał ją zmieniać. Nie tracąc ani chwili dłużej, wstał pospiesznie i skierował się szybkim krokiem do łazienki. Spojrzał krytycznie na swoje odbicie w lustrze. Na pobladłą twarz, która zazwyczaj odróżniała się od innych opalenizną. Na stróżkę krwi, cieknącą z kącika posiniałych ust, a którą wytarł pośpiesznie wierzchem dłoni. Splunął do zlewu i nie spuszczając wzroku z lustra odkręcił kran. Ochlapał twarz zimną wodą, umył zęby i jeszcze raz przepłukał na koniec usta.
Gdy po raz pierwszy tego dnia się odezwał, jego głos był zachrypnięty.
‒ Kyu
Nie musiał zbyt długo czekać na odpowiedź demona, któremu najwidoczniej przerwał w drzemce.
Co jest mały? ‒ zapytał lis, zaniepokojony.
‒ Wiem, że i tak już robisz co tylko może, ale czy mógłbyś coś poradzić na dzisiejsze dolegliwości? Nie mogę przecież nigdzie pójść w takim stanie, a jak sam wiesz, mam mieć dzisiaj walkę. ‒ Opadł bezsilnie na zimną posadzkę, gdy tylko skończył mówić. Nie było takiej potrzeby, by mówił to wszystko na głos, ale nawyki zawsze pozostaną niezmienne. Usłyszał po chwili ciche warknięcie z głębi swojego umysłu, lecz nie był pewien czy to aby wyobraźnia nie płata mu figle czy Kitsune faktycznie zawarczał.
Przekrzywił głowę w bok i uniósł ze zdziwieniem brwi.
Postaram się, a ty w tym czasie nałóż coś na siebie. Jest zimno, a przeziębienie na pewno ci w niczym nie pomoże, nawet z moją inicjatywą ‒ syknął wyraźnie zirytowany lis przez zaciśnięte zęby, czego Uzumaki nie mógł widzieć, ale za to mógł sobie łatwo wyobrazić. Zaśmiał się cicho.
‒ Nie wierzę, że dożyłem tego dnia ‒ mruknął do siebie. ‒ Czyżbyś się o mnie martwił? ‒ spytał żartobliwie, chcąc ‒ jak zawsze ‒ podroczyć się z przyjacielem. Lis warknął parę przekleństw, po czym umilkł.  Kąciki ust Naruto zadrżały, by po chwili widniał na nich delikatny uśmiech. Wiedział, że demon się o niego troszczy, ale starał się to okazywać jak najrzadziej, jeśli w ogóle. ‒ Dziękuję, to naprawdę wiele dla mnie znaczy ‒ powiedział niespodziewanie, co nawet jego samego zaskoczyło. Jakoś czuł, że to odpowiednia chwila, by w końcu to powiedzieć. Lis prychnął jedynie w odpowiedzi.
‒  Pospiesz się. Nie masz zbyt wiele czasu ‒ ponaglił go jedynie.
‒ Tak, tak ‒ zacmokał. ‒ O to się już nie musisz martwić. Damy radę zaśmiał się cicho, po czym ponownie zaniósł się kaszlem, wypluwając sporą ilość krwi na białe kafelki, brudząc przy okazji całą umywalkę. Kyuu jęknął żałośnie.
Tak, wiem.



Mimo tego, że dzień się dopiero zaczął, uliczki Konoha Gakure no Sato były już zatłoczone przez zabieganych mieszkańców oraz shinobi, spieszących się na misje. Każdy z nich miał swoje obowiązki i w pełni się im poświęcał, dając z siebie wszystko. Jedną z tych uliczek szła różowo-włosa kunoichi, głęboko pogrążona w myślach. Z tej zadumy ocknęła się dopiero, gdy omal się nie przewróciła, wpadając na kogoś. Tylko dzięki swojej zwinności, którą nabyła po latach treningu, udało jej się ustać na nogach.
   Kogo moje piękne oczy widzą? Sakura. Wybierasz się gdzieś? Haruno, słysząc znajomy głos, przeniosła spojrzenie na postać, stojącą przed nią. Jak się okazało, osobą, na którą wpadła był nikt inny, jak Ino Yamanaka, patrząca teraz na nią z ciekawością i doskonale widoczną irytacją.
Witaj Ino przywitała się z ciężki westchnieniem, którego nawet nie starała się ukryć. Wybieram się na pole treningowe mojej drużyny.
Na pole treningowe? ‒ Zdziwienie blondynki było wyraźnie odmalowane na jej twarzy.  Ale po co? Przecież dzisiaj, o ile dobrze pamiętam, miałaś nie mieć treningu.
Dobrze pamiętasz odparła niecierpliwie. Jednak uciekł ci jeden drobny szczegół... Naruto wrócił. A skoro wrócił Naruto, to oznacza tylko jedno test. Tsunade-sama chce sprawdzić jego umiejętności i zażyczyła sobie moją obecność, choć naprawdę nie rozumiem na co jestem jej tam potrzebna.
Zrezygnowana, popadała po raz kolejny w zadumę, ale ponownie do rzeczywistości przywrócił ją głos przyjaciółki.
W takim wypadku, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać to, że pójdę z tobą? Haruno posłała jej zdziwione spojrzenie. No co? Myślałaś, że zostawię cię z nim samą? Jeśli tak, to grubo się myliłaś. Zresztą... Muszę się przekonać na własne oczy czy ten głąb naprawdę się zmienił, czy tylko udaje.
Ino! syknęła karcąco rozgniewana Sakura.
No już dobrze. Jejku. Nawet pożartować z tobą nie idzie blondynka przewróciła  teatralnie oczami, ruszając przed siebie i zostawiając ją w tyle. To nie był żart pomyślała wzburzona Haruno nim za nią pobiegła.


    Dobra Kyu, możesz zacząć działać poinformował przyjaciela Naruto. Ubrany w stój treningowy oraz czarny płaszcz, którego kaptur idealnie ukrywał jego postać przed ciekawskimi spojrzeniami, biegł teraz jedną z alejek Konohy w stronę pola treningowego numer trzy. To właśnie tam miała się odbyć jego walka z Kakashim i nie zamierzał kłamać, że to miejsce nie przywołuje wcale wspomnień. Przywołuje i to za dużo.
Tak jest, Naruto-sama rzucił z sarkazmem demon.
Nawet nie próbuj mnie rozśmieszać. Nie chce przez to dostać kolejnego napadu kaszlu mruknął z przygnębieniem Naruto. Za chwilę dotrzemy na miejsce, więc postaraj się  pospieszyć i pilnuj by mój wygląd nie uległ zmianie. Nie uśmiecha mi się ganiać po polu treningowym z rubinowymi oczami i wydłużonymi zębami, jak jakiś krwiopijca.
Zrobię co w mojej mocy obiecał lis. O wygląd jednak martwić się nie musisz, to akurat nie ulegnie zmianie zapewnił. I tak gorzej już wyglądać nie możesz.
Bardzo, psiakrew, śmieszne warknął blondyn. Jesteśmy na miejscu oznajmił nagle, widząc przed sobą otwartą przestrzeń, a za nią gęsty las. Widzę, że wszyscy już są i o dziwo Kakashi również, pomyślał zdziwiony.
To coś nowego. Będziesz musiał zapisać to w kalendarzu mruknął złośliwie Kyuubi.
Masz rację i chyba tak też zrobię. Naruto parskną cichym śmiechem, którego całe szczęście nikt nie słyszał. Nie miał zamiaru odpowiadać później na zbędne pytania. Westchnął z rezygnacją. Dzisiaj był właśnie taki dzień, w którym na nic nie miał siły. Nawet na walkę. Jak się okazało było dwie minuty przed czasem, zdziwił go jednak widok Ino. Przecież miała być tylko Sakura.
W końcu do nas dołączyłeś pierwsza odezwała się Godaime, witając go ciepłym uśmiechem.
Ciebie też miło widzieć, Hime przywitał się tak jak zwykł to kiedyś robić, gdy był jeszcze mały. Wszyscy zmarszczyli brwi na to określenie, każdy z innego powodu. W końcu nie na co dzień można było usłyszeć jak wita się w ten sposób z Piątą.
Niech się przyzwyczajają, pomyślał Hatake. Czyżby w końcu postanowił wrócić? Z tym pytaniem w myślach, podszedł spokojnie do swojego ucznia, kryjąc pod granatową maską swój uśmiech. Nie zwracał w ogóle uwagi na swą uczennicę i członkini drużyny dziesiątej, które w wyraźnym szoku stały jak wrośnięte w ziemię. Poczochrał blondyna po włosach, na co ten się skrzywił.
Wiesz jak bardzo nie lubię, gdy to robisz - mruknął z wyrzutem.
Wiem i cieszę się, że w końcu postanowiłeś do nas wrócić, Naruto. Oboje wymienili porozumiewawcze spojrzenia, które dostrzegła tylko Tsunade. Uzumaki uśmiechnął się w odpowiedzi.
Już dawno zamierzałem to zrobić oznajmił spokojnie. I szczerze powiedziawszy postanowiłem skończyć z udawaniem. Już nie mam ku temu powodu powiedział cicho. Tak, by tylko ta dwójka go słyszała. Teraz proszę, wyjaśnij na czym będzie polegać walka. Nie przyszliśmy tu przecież, żeby sobie pogawędzić. Od tego są inne miejsca.
Jak zawsze bezpośredni. Nic się nie zmieniłeś pod tym względem. Zasady jednak już  znasz. Naruto posłał mu zdziwione spojrzenie. Musisz... przerwał, wyciągając coś brzęczącego z kieszenie. ...odebrać mi te dzwonki przed zachodem słońca oznajmił, czekając na jego reakcję. Naruto parsknął cicho śmiechem.
Ty za to nigdy się nie zmienisz, Kakashi powiedział, kręcąc z rozbawieniem głową.  Ale skoro taka wola twoja, to nie pozostaje mi nic innego, jak ci je odebrać zaraz po tych słowach wszyscy przeszli na środek pola, a Naruto udał się w głąb swojej duszy.
Jak ci idzie Kyu? zapytał, stojąc po kolana w wodzie. Za złotymi kratami błysnęły czerwone ślepia demona.
Nie musisz się niczego obawiać. Już kończę. Za chwilę będziesz zdrów jak ryba Naruto, rozumiejąc aluzję, odwrócił się plecami do lisa i odszedł. Arigato Kyuu, pomyślał, gdy tylko spowrotem ujrzał znajome twarze. Na przeciwko niego stał już Kakashi, czekający na sygnał.

Dobrze, skoro jesteście gotowi... zaczęła Tsunade, odchodząc na większą odległość.  ...walkę uważam za rozpoczętą.

♥C. D. N.♥

________________________________________________
Rozdział rozłożyłam na dwie części, jak tylko poprawię tą drugą, to dodam i za wszelkie błędy przepraszam. Jeśli ktoś jakieś zauważył, to niech śmiało pisze. Dziękuję również za cierpliwość tym, którzy wciąż czekają na nowe rozdziały :).  

Rozdział 4

16 komentarzy:

  1. Miło, że wróciłaś. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    kochana wspaniała niespodzianka...
    tak, o tak walkę czas zacząć, och już się nie mogę jej doczekać i jej finału... oraz min obserwatorów bo Naruto zdobędzie dzwonek w widowiskowy sposób.. tak to trzeba zapisać w kalendarzu i oznaczyć na czerwono... Kakashi się nie spóźnił, a nawet był przed czasem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłaś , czekam na kolejną notkę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam twojego bloga i... to jest fajne! Wg mnie Naruto rozłoży Kakashiego na łopatki i zdobędzie dzwonek :D
    Czekam na następny rozdział ^^
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział!! Naruto widzę rozbraja wszystkich swoim zachowaniem, takiego go wolę, a nie jakiegoś błazna. Dużo weny i czekamy na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekamy na następne notki!!!! Już nie możemy się doczekać! Mam nadzieję że następna notka nie pojawi się za rok. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam taką nadzieję ;) Dziękuję, że wciąż czekacie :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Witam,
    autorko, wiem, wiem, ważniejsze sprawy, brak weny, czasu czy co tam jeszcze... ale ja już tęsknię za tym opowiadaniem mamy wrzesień...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam,
    autorko, to znów ja.... już prawie rok mija od ostatniego rozdziału, chlip, chlip...... ja tęsknię za tym opowiadaniem....
    weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej dopiero co skończyłam czytać twoje oowiadanie na poprzednim blogu. Czy będziesz je jeszcze kontynuowala? JUż podan rok od ostatniego rodziału wrzuconego tutaj, a opowiadanie jest naprwdę dobre, nawetświetne :D Ciężko znaleść teraz coś równie fajnego. Ja wiem, że wena może nie dopisywać i nie zawsze ma się czas, ale to już przeszło ROK! Mam nadzieję, że nie pożucisz NPPL bo szkoda zmarnować coś takiego.
    Zyczę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam,
    droga autorko, mam nadzieję, że się odezwiesz i coś poczynisz jakieś kroki, bo pisze do Ciebie w sprawie, bloga na onecie, platforma blog.pl zostanie zamknięta 31 stycznia.. więc ta historia zostanie usunięta, a wielka była by szkoda, bo mimo wszystko od czasu do czasu jednak ja ją czytam...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    kochana, kochana gdzie jesteś? proszę chociaż się odezwij... ja bardzo tęsknię... a to już tyle czasu minęło...
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku...
    weny, pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    kochana, kochana autorko bardzo, ale to bardzo tęsknię... proszę choć się odezwij...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejeczka,
    halo jest tam ktoś bardzo tęsknię za naszymi bohaterami... wróć tutaj... proszę, proszę... historia jest bardzo ciekawa, a dowodem na to jest że wracam do niej i czytam od piczatku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka,
    kochana, kochana, co jest tak długa cisza, a historia jest bardzo ciekawa... bardzo tęsknię za naszym Naruto...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia
    5. GANG STORY ROZDZIAL 17 282 155

    OdpowiedzUsuń
  15. Hejeczka,
    kurcze tyle lat minęło a ja wciąż tutaj zagladam w nadzieji... opowiadanie jest fantastyczne i naprawdę liczę na kontynuację...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń