poniedziałek, 8 lipca 2013

NPPL: Rozdział 3

Przepraszam, że tak długo. Mam nadzieję, że czekać chociaż było warto i za wszelkie błędy również przepraszam. Liczę, że kolejny poprawiony rozdział się spodoba. Cóż... zapraszam do czytania! :)




3. Pojedynek z czasem


 Naru, czy ja umrę?
 Nie wygaduj bzdur! – skarcił ją natychmiast, starając się nie wyglądać na zmartwionego. – Czeka cię jeszcze bardzo długa droga by pójść na tamtą stronę, a wszystko dopiero przed tobą. Gwarantuję ci, że jeszcze dużo czasu będę się musiał z tobą użerać – zaśmiał się dla rozluźnienia napiętej i pełnej powagi atmosfery.
 Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, słysząc jego przyjemny dla ucha śmiech.
 Obiecujesz?
 Obiecuję – odparł bez chwili wahania. – I możesz mi wierzyć, że to jeszcze nie twoja pora, Ayu – jego cichy szept dotarł do jej uszu, a  wzrok stał się dziwnie pusty. Myślami był daleko stąd, choć wcale nie odbiegały one tak daleko od tematu, bo on wiedział. Wiedział, że na niego już został wydany wyrok.                                                




      Jak tylko wyruszyli, pogoda jeszcze bardziej się pogorszyła. Słońce już całkiem przysłoniły ciężkie, deszczowe chmury, które nie zwiastowały niczego dobrego. Gleba jeszcze nie dawno sucha, teraz zamieniła się w prawdziwe bagno, sprawiając, że shinobi Konohy ślizgali się na jej powierzchni, choć nawet to nie sprawiło, żeby się zatrzymali. Parli przed siebie z zaciętymi minami na twarzach, które odzwierciadlały tylko jedno – zmartwienie.
     Naruto, będąc pogrążonym głęboko w swoich myślach, biegł na tyle szybko, na ile pozwalały mu siły. Czuł jak chakra jego przyjaciółki powoli zanika, na co nie mógł pozwolić. Nie chciał. Bo ta osoba nie mogła opuścić tego świata, nie mogła zginąć. Tak samo jak on sam, Ona miała swoją misję do wypełnienia.
  Zadumany blondyn, zamrugał z zaskoczeniem powiekami. Coś właśnie mu się przypomniało. Miał jakby lekkie uczucie deja vu. Po raz kolejny miał ratować jej życie.
     – Zabawne. Historia lubi się powtarzać - pomyślał, nie mając wcale zbyt wesołej miny.
     – Tyle, że ostatnim razem była w lepszym stanie, nie sądzisz? – zabrzmiał głęboki głos w jego duszy.
     – Taa… Masz rację, ale jej życie nie jest zagrożone. Wyliże się z tego – odpowiedział przyjacielowi w myślach Naruto. Był świadomy tego, że tuż za nim biegną Tsunade i Shizune, dlatego wolał nie wyrażać swoich myśli nagłos. Nie chciał by kobiety wiedziały o czym rozmawia z Kyuubim.
     Westchnął ze zniecierpliwieniem, gdy rozejrzał się po okolicy roztaczającej się przed nim. Dopiero teraz bowiem zdał sobie sprawę z tego, że jeszcze nie przebyli nawet połowy drogi.

     Teraz, zamiast krajobrazu, przed oczami miał rozjaśnioną uśmiechem twarz dziewczyny; jej fioletowe oczy śmiały się do niego, kryjąc w sobie psotne iskry, a czerwone włosy opływały kaskadą jej drobne ramiona. Wracając myślami do dnia, kiedy ją poznał, przypomniał sobie ze zdziwieniem, że nie lubili się za bardzo. Nie potrafili wytrzymać w swoim towarzystwie nawet minuty, lecz później, przez pewne wydarzenie, to się zmieniło. Wystarczyły im tylko wyzwiska i obelgi w swoim kierunku, co prawda czasami przechodzili do rękoczynów, ale tak, by nie wyrządzić krzywdy drugiemu. Co dziwne, byli zgraną drużyną i mimo tych pozorów oddaliby za siebie życie, nie bacząc na niebezpieczeństwo. W każdym razie Naruto zrobił by to bez wahania. Ona przypominała mu trochę siebie samego. Trochę, bo ich dzieciństwo, mimo łączących ich podobieństw, bardzo się różniło.
     Naruto uśmiechnął się delikatnie na wspomnienie jej zapłakanej  twarzy, gdy się żegnali. Oj, nie obyło się wtedy od wyzwisk i barwnych epitetów. Na stwierdzenia, że jest dupkiem prychnął, przyglądając się jej z rozbawieniem.
     Zachichotał w myślach, pamiętał ten dzień, jak dziś. Nie żegnali się przecież na zawsze, a wyglądała tak żałośnie, jakby nigdy więcej mieli się już nie spotkać. Wściekłość aż biła z jej drobnej postaci i on bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę, bo wiedział, że nie lubiła pożegnań. Gdy jedna nie posłuszna łza wymknęła się jej z oka i roztrzaskał na milion drobnych kawałeczków, starł ją kciukiem. Obfity rumieniec wstąpił na jej policzki, a ona sama zaczęła na niego krzyczeć zapamiętale.
     Naruto nigdy by się do tego nie przyznał, ale on też nie lubił pożegnań. Dla niego kojarzyły mu się one ze stratą, bo wielu już pożegnał ze świadomością, że nigdy więcej ich nie ujrzy.
     W głębi duszy czuł wtedy smutek, bo wiedział, że będzie mu jej brakowało i jak widać miał rację, ale to było do momentu, gdy nie spotkał jej ponownie podczas treningu. O ironio, los postanowił ponownie połączyć ich ścieżki, mimo że nie widzieli się ponad rok, a nie, jak wtedy, parę lat.

     Szelest liści i czyjś głos przywrócił go ponownie do rzeczywistości. Potrząsnął głową, żeby się ocknąć i obejrzał się za siebie. To Tsunade go woła. Tak się wyłączył, że kompletnie nie zwracał uwagi na otoczenie. Już dawno mu się to nie zdarzyło.
       Naruto, zwolnij! – oho, chyba ją zdenerwował. Krzyk blondynki  spłoszył wszystkie ptaki, siedzące na pobliskich gałęziach. Naruto nie miał pojęcia jak długo już go tak wołała, ale musiał przyznać, że jak się zdenerwuje, to głos ma niebywale doniosły, zwłaszcza, że poskutkował i blondyn w końcu zareagował. Mimo to, nie zwolnił.
       Dlaczego? – spytał zamiast tego. - Sama mówiłaś, że musimy się pośpieszyć – napomniał jej z irytacją w głosie. – Przecież nie możemy pozwolić jej umrzeć, nie wiadomo w jakim jest stanie, choć sądząc po jej chakrze nie jest zbyt wesoło – zrównał się z blondynką, cały czas skupiając się na drodze.
     – Zdaję sobie z tego sprawę, ale Shizune nie nadąża za tobą, wcześniej zużyła dużo chakry na leczenie pacjenta, tak więc zwolnij – poprosiła. Chłopak spojrzał na czarnowłosą, która trochę ciężko oddychała, choć starała się tego po sobie nie pokazywać.
     Westchnął, kiwając głową na zgodę, po czym skupił się na wyłapywaniu znikomych śladów chakry i nagła fala ulgi zalała jego serce.
     –  Już jesteśmy nie daleko, więc faktycznie można trochę przystopować – oznajmił.
     Tsunade przytaknęła. Sama chciała już być na miejscu, gdyż chodziło o jej byłą uczennicę. Przyglądała  się przez chwilę blondynowi. Naruto był blady, a na jego czole perlił się pot, choć on sam, jak sądziła, zapewne czuł się lepiej niż wyglądał.
     – Jak wrócimy do wioski pogadamy sobie o twoim zdrowiu – widząc jak przewraca oczami spiorunowała go wzrokiem – I bez wykrętów. Masz mi mówić o wszystkim!
     – Tak jest, moja pani – prychnął wyraźnie podirytowany.
     Nie wymieniając już ze sobą ani jednego słowa, pognali przed siebie. Dotarcie na miejsce zajęło im dłużej niż kwadrans. Zatrzymali się pośród drzew, gdzie panowała kompletna cisza. Przez pogodę zaczynało się powoli ściemniać.
     – Ja pójdę sprawdzić na północ, Shizune wschód a ty Naruto zachód – rozporządziła blondynka, po czym każdy ruszył w daną stronę. Po dłuższej chwili krzyk Shizune zgromadził ich w jednym miejscu.
     Pod jednym z drzew leżała jakaś postać, gdy zbliżyli się bardziej, już wiedzieli kto to jest. Dziewczyna była nie przytomna, co widać było na pierwszy rzut oka. Na jej lewym boku widniało rozcięcie, a nadgarstek przewiązany był materiałem, najwidoczniej urwanym z jej stroju, w który była odziana.
     Naruto nawet nie zagłębiał się w to jaki był kolor tego stroju, bo błoto skutecznie uniemożliwiło rozpoznanie go. W tej chwili nic go nie obchodziło. Czuł jedynie wściekłość, widząc w jakim stanie znajduje się dziewczyna. Słyszał w głębi swej duszy warkot Kyubiego, który podzielał to samo uczucie.
     Tsunade od razu podbiegła do niej i przystawił palce do szyi, sprawdzając tętno.
     – Oddycha, ale jej serce bije coraz słabiej. Trzeba ją natychmiast przenieść na oddział, ale najpierw zatamuję krwawienie – mówiła, przykładając dłonie do rany znajdującej się na lewym boku. Zielona poświata otoczyła jej ręce, przelewając się do ciała dziewczyny. Rozcięcie spowodowane ostrą bronią powoli zaczęło się zasklepiać, ale i tak wiedzieli, że to nie wystarczy. Potrzebny był każdy medyk.
     – Cholera! – zaklęła po chwili Tsunade.
     Naruto momentalnie podszedł bliżej, zaalarmowany tonem jej głosu.
     – Co jest? Co się stało?
     – Zdaje się, że ostrze było zatrute. Jeszcze nie wiem jaka to trucizna, ale w takim wypadku powinniśmy jak najszybciej udać się do wioski. Nie wiadomo jak długo będzie działać trucizna i czy nie przyspieszy ona jej śmierci.
     Naruto przełknął barwny epitet, który cisnął mu się na usta. O truciznach to nie miał zbyt dobrego zdania, a samo to słowo wywoływały u niego dreszcze. Wzdrygnął się, czując ból w piersi. Odetchnął cicho, starając się uspokoić.
     – Ja się tym zajmę – oznajmił.
     Tsunade odwróciła się, wbijając w niego pytający wzrok. Naruto jednak patrzył na nią spokojnie z nieodgadnioną miną.
     – Słucham? – spytała. – Jak to „zajmiesz się tym”? Co masz na myśli?
     – Mogę się tam znaleźć przed wami. Tym sposobem zaoszczędzimy trochę czasu – wyjaśnił.
     Przez chwilę mierzyli się wzrokiem bez słowa, w końcu jednak Tsunade odpuściła, przytakując jedynie.
     – Znajdź Sakurę i każ jej przygotować salę, niech się wszystkim zajmie. Powiedz jej, że dopóki nie wrócę ma rozpocząć operację. Postaramy się dotrzeć najszybciej jak to możliwe.
     – Spotkamy się w szpitalu, a ty się spiesz! – Shizune, która stał tuż obok niego, ponagliła go.
     –  Hai! – zasalutował. Przeszedł obok Tsunade, przykucnął i podniósł młodą kunoichi najdelikatniej jak mógł, by tylko bardziej jej nie uszkodzić. Stał przez chwilę, koncentrując się na przepływie chakry i totalnie ignorując, przyglądające się mu kobiety. Wykonał jedną pieczęć i pognał przed siebie, co wyglądało, jakby po prostu zniknął.
     Obie kobiety stały wciąż w miejscu, wpatrując się w miejsca, w którym zniknął blondyn.
     – N-nie możliwe przecież to… Przecież to nie mógł być Hirashin no Jutsu1, prawda? – zająknęła się Shizune.
     –  Technika czwartego – wyszeptała blondynka, wciąż wpatrując się w puste pole przed sobą. – O ile mi wiadomo, Minato nie zapisywał tej techniki, chociaż mogę się mylić – potrząsnęła głową. – Nie wyglądało to jednak jak Hirashin, to musiało być coś zupełnie innego, ale skąd on wytrzasnął taką technikę? – zastanawiała się zdumiona. – Wygląda na to, że on nigdy nie przestanie nas zaskakiwać.
     – Ma pani rację, Tsunade-sama.
     – Tak, tak. Jak zawsze, ale teraz nie pora na gadanie. Ruszajmy Shizune! – wrzasnęła do brunetki stanowczo.
     – Hai, Tsunade-sama!
     We dwie ruszyły śladem chłopaka, nie zatrzymując się nawet na krok.




     Sakura, wciąż nie dowierzając co nie dawno się zdarzyło, skierowała się do kwiaciarni „Yamanaka”. Nie mogła pozbyć się tego dziwnego uczucia, które ją ogarnęło gdy została sama przed Ichiraku. Czuła zdezorientowanie, to na pewno, rozczarowanie, że została tak po prostu pominięta i jeszcze… ten dziwne spojrzeniem, jakim obdarzył ją przyjaciel z drużyny. Patrzył na nią z taką obojętnością w oczach, że aż na samo wspomnienie przeszedł ją niemiły dreszcz.
     Przekroczyła próg kwiaciarni, a dzwoneczek nad drzwiami zabrzęczał, powiadamiając o jej przybyciu. W pomieszczeniu roznosiła się woń różnorodnych kwiatów, mieszając się ze sobą, ale nie był to nieprzyjemny zapach. Wręcz przeciwnie. Przywodził na myśl zapach wiosny, gdy wszystko zaczynało budzić się do życia. Teraz niestety panowała jesień.
     – O, kogo my tu mamy? – zza biurka wychyliła się głowa blondwłosej nastolatki. – Witaj Sakuro, co cię do mnie sprowadza? – spytała z czystą ciekawością dziewczyna. Nie często widziała przyjaciółkę w swoich skromnych progach.
     – Ohayo, Ino – zamyślona wciąż Haruno uśmiechnęła się do niej delikatnie,  choć uśmiech ten nie sięgał jej szmaragdowych oczu, które skierowane były w podłogę. Brwi miała zmarszczone od intensywnego myślenia.
     Yamanaka przyglądała się jej w ciszy, jednak gdy tylko zaczęła się ona przeciągać, zniecierpliwiona nie wytrzymała, podnosząc w końcu głos.
     – Sakura! – krzyknęła. Widząc, że różowo-włosa zwróciła w końcu na nią uwagę, spytała:
     – Co się stało?
     – Nic takiego – powiedziała szybko różowo włosa, jak na gust Ino - zbyt szybko, nie skomentowała jednak tego, czekając aż dziewczyna sama zacznie.  – To  tylko… Wpadłam na kogoś.
      Można jaśniej?
     Na jej pytający wzrok Sakura odpowiedział głośnym westchnięciem.
     – Dzisiaj do wioski wrócił Naruto – oznajmiła, nie patrząc na nią. – Ale nie ten Naruto, jakiego znałam, ten jest jakiś inny. Zupełnie go nie poznaję.
     – Może wydoroślał? – zasugerowała blondynka.
     – Może – Sakura przytaknęła bez przekonania. – W każdym bądź razie nie o to chodzi.
     – Więc o co?
     – Poszliśmy razem na ramen – pokręciła w roztargnieniu głową. – Opowiadałam mu co się zmieniło w wiosce, o awansie naszego rocznika i reszty naszych przyjaciół i w pewnym momencie wstał gwałtownie. Gdy spytałam co się dzieję, przeprosił mnie i powiedział, że musi iść, a gdy poszłam za nim, przy wyjściu pojawiła się Tsunade-sama, ale on wcale nie był tym zdziwiony. Oboje w pośpiechu gdzieś się udali, mówiąc, że nie mają czasu na wyjaśnienia.
     Ino słuchała jej z coraz większym zaciekawieniem.
     – A wiesz chociaż dokąd się udali? – spytała.
     – Nie powiedzieli gdzie i kazali mi zostać – frustracja i niepokój aż biły od niej, co wcale nie dziwiło blondynki.
     Siedziały tak w ciszy i popijały herbatę, którą Ino zdążyła w międzyczasie zaparzyć. Każda myślała o czym innym, nie chcąc owej ciszy przerywać. Dopiero dość głośne uderzanie o szybę wyrwało je z letargu. Podskoczyły przestraszone i skierowały spojrzenie na szybę.
     Za oknem ujrzeli postać chłopaka, wyglądającego dziwnie znajomo, ale przez późną porę nie mogły dostrzec dokładnie kto to jest. Wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i wybiegły przed budynek. Dopiero, gdy znalazły się na zewnątrz rozpoznały kim jest owy chłopak.
     Blond włosy były w nieładzie, jakby potargane przez wiatr, a strój, który miał na sobie w niektórych miejscach nosił ślady krwi.
     – N-Naruto?! – obie dziewczyny popatrzały na niego, zdumione obecnością blondyna, jednak on wcale się tym nie przejął.
      Sakura – powiedział jedynie. Na jego twarzy malowała się ulga. – Musisz natychmiast udać się ze mną do szpitala i zająć się operacją, to rozkaz Hokage.
Kunoichi spojrzały na niego zdziwione, nie będąc w stanie wykonać ruchu, na co ten jedynie się zdenerwował.
     – Cholera – zaklął na ten jawny brak reakcji. – Rusz się! Nie ma czasu na stanie jak słup soli. Ino ty też się przydasz, a teraz biegiem!  – wrzasnął stanowczo, odwracając się.
     Obie dziewczyny podskoczyły na jego podniesiony głos. Były wstrząśnięte jego wybuchem. Po raz pierwszy go takim widziały. Ponownie wymieniły spojrzenia i pobiegły za nim, nie chcąc tracić czasu i pragnąc dowiedzieć się co tu się w ogóle dzieje.


  

     – Sala 108 – rzucił Naruto, gdy znaleźli się już w szpitalu. Minęli recepcjonistkę, pokonując schody aż w końcu  trafili na drugie piętro. Dziewczyny ruszyły do drzwi z numerem 108. – Zróbcie co możecie i postarajcie się Ją uratować.
     – Nie wiem kim jest ta Ona, ale zrobimy co w naszej mocy, Naruto – obiecała Sakura. Przyjrzała się jeszcze uważnie przyjacielowi, po czym razem z Ino zniknęła za drzwiami.

     Wszyscy obecni na sali leczyli już dziewczynę. Sakura zmierzyła ją pobieżnie wzrokiem od razu dochodząc do wniosku, że pierwszy raz ją widzi.
     – Jak jest sytuacja? – spytała któregoś z medyków, znajdujących się w pomieszczeniu.
     – Zraniony lewy bok, strzaskany nadgarstek i trucizna w krwioobiegu. Niestety nie udało się nam jeszcze zidentyfikować jaka.
     Słysząc to Haruno podeszła do stołu operacyjnego.
     – Ja zajmę się rozpoznaniem trucizny i stworzeniem antidotum, a wy zajmijcie się leczeniem rany – wydała polecenie. Cóż… leczenie szło powoli, dlatego Sakura szybko wzięła się za rozpoznanie substancji, krążącej we krwi dziewczyn. Dla życia czerwonowłosej liczyła się w końcu każda sekunda.

     Tym czasem za drzwiami, Piąta Hokage minęła szybkim krokiem Uzumakiego, czekającego przed wejściem. Nie racząc go nawet spojrzeniem, pchnęła ciężkie, szpitalne drzwi i jak burza weszła do zatłoczonego pomieszczenia. Widząc medyków leczących jej byłą uczennice, sama zabrała się pospiesznie do pracy.




     Naruto natomiast siedział na krześle w korytarzu, ignorując ból w klatce piersiowej i trzymając cały czas twarz ukrytą w dłoniach. Nie mógł już znieść tego czekania. Nigdy nie należał do osób cierpliwych, czekanie tylko go irytowało, a on nie lubił czekać. Minęły już bite dwie godziny odkąd się tu znalazł, może i nawet więcej. Kiedy już myślał, że się nie doczeka albo zaraz zaśnie na siedząco, drzwi od sali operacyjnej zaczęły się otwierać, a w nich stanęła blondwłosa kobieta.
     Momentalnie wstał z zajmowanego miejsca i podszedł do niej.
     –  I co z nią? – spytał ze zmartwieniem. Interesował go tylko stan dziewczyny.
     – Nic jej nie będzie – odpowiedziała spokojnie Piąta, obdarowując go szczerym uśmiechem.
   
♥C. D. N.♥


 Hirashin no Jutsu1 - Technika teleportacji wynaleziona przez Tobiramę Senju a udoskonalona przez Minato Namikaze. Hirashin polega na natychmiastowym pojawieniu się w innym miejscu. (Naruto użył jednak zupełnie innej techniki, dop. Aut.).

9 komentarzy:

  1. Było warto czekać :) . Świetny rozdział i życząc weny do poprawek czekam na następny :)
    Jeśli miałabyś czas, to zajrzyj na mojego świeżo powstałego bloga
    http://wymiarw.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ochotę cię udusić ale masz szcęście i zostałaś ułaskawiona tym rozdziałem. Mam nadzieję, że wena wróciła do ciebie na dobre i nie będziemy musieli długo czekać na następne rozdziały, tym bardziej, że zaczęły się wakacje. W każdym bądź razie życzę weny i pozdrawiam. Rima

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za ułaskawienie :D. Następny rozdział sądzę, że pojawi się w poniedziałek, czyli jutro. Ewentualnie, gdybym nie zdążyła, to we wtorek.
      Pozdrawiam! ;).

      Usuń
  3. Ekstra grafika, i w ogóle całe opowiadanie. Ale jeszcze a propo grafiki wkradł ci się błąd, a mianowicie zamiast "Prawda Naruto?" jest "Pawda Naruto?" może to nic wielkiego ale troszkę mnie w oczy razi. Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i za wyłapanie błędu też :) Tak długo się bawiłam z tym napisem, że go przeoczyłam. Postaram się to jakoś poprawic.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Ojjj warto było czekac,warto;d
    Co tu duzo pisac? Znakomicie piszesz,nic dodac ,nic ujac:)
    Obys czesciej dodawał rozdziały bo sa bardzo dobrze napisane;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj,
    fantastyczny, rewelacyjny, cudowny.... warto, warto było czekać tyle czasu bo to majstersztyk.... och muszę Tobie powiedzieć, że się rozpłynęłam pod tym rozdziałem, bardzo mi się podobał, no i te poprawki, których dokonałaś.. ogólnie wszystko rewelacyjnie wyszło...
    Przepraszam za taki komentarz, ale jutro wyjeżdżam, a jeszcze się musze zapakować....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Basiu,
      Nieszkodzi, dziękuję. Wiesz, że każdy komentarz w twoim wykonaniu jest tu jak najbardziej mile widziany. Miłych wakacji w takim razie ci życzę :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hej,
    fantastycznie, naprawdę bosko, ta dziewczyna bardzo mnie ciekawi, a Sakura taka zaskoczona tym wszystkim co się dzieje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń