Pierwszy rozdział poprawiony :) Najpierw jednak odpowiedzi
na komentrze, w których było zawarte chociaż jedno pytanie. Szczerze, to nie
spodziewałam się aż tylu komentarzy. Każdy z nich wiele dla mnie znaczy i motywuje, a
czym dłuższy tym lepszy. Także dziękuję :)
Rima – jeśli chodzi
o Kurame, to miał on swoje powody by wyznać swoje prawdziwe imię właśnie
Sasuke. Po za tym, Naruto mimo wszystko wciąż uważa go za przyjaciela, a to
również jest jeden z jego powodów. Przyjaciele Naruto o jego chorobie na pewno zbyt
prędko się nie dowiedzą, więc nie masz się czym martwić. Ja również lubię, gdy bohater
jest tajemniczy i nie tak łatwo go rozgryźć. Cieszę się, że ktoś w ogóle zerknął
na drzewo genealogiczne, chociaż wprowadziłam jedną drobną poprawkę i dodam już
aktualne tutaj, na blogspocie. Odnośnie rodziny Naruto, to wszystko będzie się wyjaśniać
w swoim własnym tempie ;). Wystarczy trochę poczekać. A ile? Tego nawet sama
nie wiem ^^.
Odpowiadając na twoje końcowe pytanie, to obecnie Naruto ma
lat 17, a wtedy – podczas misji w Sunie – miał 6. Wiek bohaterów nie zawsze będzie się
zgadzał u mnie z tym, który jest podany w mandze/anime.
Minnaloushe - Cieszę
się, że podoba ci się fabuła. Osobiście lubię, jak główny bohater ma jakąś słabość. Nie każdy przecież zawsze
jest silny. Nie musi taki być. I nie masz się co martwić – o przyjaciołach
Naruto, nie zapomniałam ani na moment. Jak już napiszę to co trzeba, to im
również poświęcę któryś rozdział. I nie, to nie jest Yaoi ;)
Teraz zapraszam na rozdział i z góry przepraszam za wszelkie błędy jakie się pojawiły. Jeśli coś będzie niezrozumiałe, to pytać w komentarzu :).
1. Sprzeczność uczuć
W Kraju Ognia, a konkretniej w wiosce ukrytej w liściach,
nastał kolejny ciepły poranek. Ostatnio pogoda dawała się mieszkańcom wioski we
znaki, gdyż słońce górujące na niebie grzało niemiłosiernie, a uczucie
duszności nie odstępowało ich ani na krok. Wielu osobom już od dawna marzył się
deszcze, który jak na złość nie chciał spaść.
W jednym z domów, w
niezbyt bogatej aczkolwiek dosyć znanej dzielnicy, ze snu przebudziła się młoda
dziewczyna.
Sakura przeciągając się i ziewając przeciągle, zerknęła na
zegarek leżący na szafce nocnej. Jej finezyjnie różowe włosy stały na każdą
stronę, tworząc na głowie artystyczny nieład. Gdy wzrok dziewczyny już się
wyostrzył i mogła dostrzec to, co chciała, przyjrzała się uważniej przedmiotowi
wskazującemu czerwone cyfry. Jej soczyście zielone oczy rozszerzyły się w
niemym szoku kiedy zobaczyła, która jest godzina. Szybko poderwała się z
miejsca, mając przed oczami najczarniejszy scenariusz.
Zaklęła pod nosem,
rozgorączkowanym wzrokiem przeczesując pokój w poszukiwaniu swojego stroju.
Leżał tam, gdzie go wczoraj zostawiła, czyli na oparciu krzesła, znajdującego
się przy nie dużym biurku, które jak zwykle tonęło pod stertą książek. Cholera. Spóźnię się, pomyślała z paniką, gdy w pośpiechu nakładała
na siebie strój.
Sakurze rzadko co zdarzało się spóźniać. Może kiedy indziej
machnęłaby na to ręką, nie przejmując się tym czy będzie na czas czy nie, ale
dzisiaj tak się złożyło, że miała trening z Hokage. Jej mistrzyni wbrew pozorom
była aż nader punktualna. W duchu przeklęła również samą siebie, za to, że
siedziała do późna przy książkach. Co miała począć, jak były bardzo wciągające,
a ona pragnęła zdobyć więcej wiedzy? Po prostu skończyć je czytać. Innej opcji
nie brała pod uwagę. Jak Tsunade-sama się
wścieknie, to nie dane mi będzie zobaczyć następnego poranka, a co tu dopiero mówić
o zdobywaniu wiedzy, pomyślała z rozpaczą jak szalona gnając do łazienki,
do której całe szczęście nie miała daleko.
Odkręcając wodę w kranie, Sakura szybko i dokładnie obmyła
twarz i wyszorowała zęby. Zimna woda całkiem pozwoliła jej się rozbudzić Przyjrzawszy się sobie w lustrze, związała włosy
czerwoną opaską ze znakiem liścia i w pośpiechu wybiegła z domu, nie kłopocząc
się nawet zamykaniem drzwi.
♦
Tym czasem dwaj
chunini, jak zwykle z samego rana pilnowali wejścia do wioski, nie przepuszczając
do niej żadnych podejrzanych osób. Jeden po drugim ziewał co chwilę, zakrywając
usta dłonią. Od tygodni nic się nie działo. Żadnych obcych, żadnych gości z
innych wiosek ani nawet żadnego ataku, który zapewnił by im chociaż odrobinę
rozrywki. Wodzili po okolicach znudzonym wzrokiem, opierając się wygodnie na
krzesłach. Tyle dobrego, że wysoka, potężnie zbudowana brama rzucała na ich
stanowisko duży cień, chroniąc tym samym przed słońcem, inaczej siedzenie tutaj
dzień w dzień byłoby istną katorgą. Nie tylko dla ich zdrowia.
– Wiesz co, Izumo? – mężczyzna z bandażem na nosie
przeciągnął się, chcąc rozprostować kości. Miał ciemne, rozwichrzone włosy i
czarną bródkę. – Mam ochotę napić się porządnego sake i zagrać w karty –
wyznał, spoglądając z ukosa na kolegę i oczekując jego reakcji.
– Możesz jedynie o tym pomarzyć, Kotetsu – Izumo skutecznie
postarał się wybić koledze ten pomysł z głowy. - Niestety jesteśmy skazani na
tkwienie tutaj, chociaż mam nadzieję, że nie na dożywocie. Jakoś nie podoba mi
się taka perspektywa na życie – wzdrygnął się na samą myśl o tym. – Jak przyjdą
nasze lata, to w końcu będziemy mogli odpocząć od tej zakichanej budki. Nie myśl sobie, że tylko ty masz jej dość –
Izumo zmierzył kolegę urażonym spojrzeniem, uśmiechając się lekko. Jedno jego
oko całkowicie zakrywały brązowej barwy włosy.
– Oj tam – machnął ręką Kotetsu. – Nie miałem przecież tego
na myśli. Nie musisz więc wybiegać tak daleko w przyszłość – roześmiał się wesoło.
– Po prostu marzy mi się wolne. Już dawno nie mieliśmy urlopu – westchnął z
tęsknotą na twarzy mężczyzna, zagapiając się z zamyśleniem w przestrzeń.
– Taa… – przytaknął Izumo. – Masz rację. Trzeba
będzie pogadać o tym z Tsunade. Mam tylko nadzieję, że nie wywali nas przez to
za okno, gdy już ją o to poprosimy – wyraził głośno swoją nadzieję. Wiedział
jak bardzo Hokage potrafi być nieobliczalna i nie chciał nigdy znaleźć się w
polu rażenia jej wściekłości. Zawsze znalazła się choć jedna taka osoba i
naprawdę nie kończyło się to dla niej dobrze. Pamiętał jak pewien blond
chłopiec, wdając się z Piątą w dyskusję, miał zawsze bliskie spotkanie z jej
pięścią, a później również ze ścianie. Uśmiechnął się delikatnie na to
wspomnienie.
– Oi, Izumo… - Hagane szturchnął go delikatnie w ramię,
wyrywając go tym samym z zamyślenia. – Spójrz tam – wskazał ruchem głowy
stronę, z której nadchodziły dwie postacie, jak na razie będące za daleko by
stwierdzić kim są. Z każdym jednak krokiem, ich sylwetki stawały się coraz
bardziej wyraźne i coraz bardziej znajome. Na twarzy mężczyzn pojawiło się
nagłe ożywienie. Oboje doszli zgodnie do wniosku, że znają te osoby. Gdy minęły
może trzy minuty, ich sylwetki były już o wiele bardziej wyraźne.
Jedną z postaci był starszy mężczyzna o długich białych
włosach sięgających do pasa. Wciąż miał na sobie ten sam strój, co w momencie
opuszczenia wioski i ten sam szeroki uśmiech, widniejący na twarzy. Drugą osobą
był blond włosy młodzieniec ze znużoną miną, w ogóle do niego niepasującą. Na
sobie miał czarne dresowe spodnie z bandażem przepasanym nad prawym kolanem,
granatową bluzkę ze znakiem wiru na obu ramionach, a na to wszystko narzucony
biały płaszcz z krótkim rękawem, sięgający do kostek. Jego opaska ze znakiem
Konohy, która niegdyś widniała na czole, znajdowała się teraz na szyi. Włosy w
kolorze pszenicy były dłuższe niż przedtem i tak samo rozczochrane, a przydługa
grzywka opadała mu niedbale na oczy.
– Czyżby już skończyli trening? – spytał Kotetsu z
ciekawością w głosie.
– Skoro tu są, to
pewnie tak. Nie było ich w wiosce niecałe trzy lat, nie sądzisz, że to
najwyższa pora by w końcu wrócili? – zapytał retorycznie Izumo. Oboje oparli
się wygodnie o krzesło i postanowili czekać aż ich znajomi przekroczą bramę,
której pilnowali. Długo to nietrwało, gdyż po chwili stali już w pełnej
okazałości przed ich miejscem pracy.
– Witajcie z powrotem
Jiraya-sama, Naruto-kun – przywitali się z uśmiechem, gdy napotkali ich
spojrzenia. Blondyn skinął jedynie głową, nie poświęcając im zbytniej uwagi.
Jiraya natomiast uśmiechną się radośnie.
– Tadaima! Widzę, że
nie wiele się tu nie zmieniło – Jiraya powiedziawszy to, zaśmiał się wesoło,
czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu. Naruto przewrócił oczami na
zachowanie mentora, mówiąc tylko krótkie „Taa…”. Zaraz po tym zamilkł i ze
znudzoną miną poszedł przed siebie.
Ta wioska stanowczo budziła w nim sprzeczne uczucia, których
nie chciał za nic w świecie dopuścić do głosu, starając się za to stłumić je w
sobie. Nie miał też ochoty stać tutaj dłużej niż to wymagało.
Jiraya popatrzył
za nim ze zmartwioną miną i przetarł twarz dłonią, wzdychając ze zmęczeniem.
– A jemu co się
stało? – Izumo nie kryjąc swego zdziwienia, zagadał Sannina. Był przyzwyczajony
do ciągłego krzyku Uzumakiego i tego, że wszędzie było go zawsze pełno, a tu
coś takiego. Nic z tego nie rozumiał. Jiraya milczał przez chwilę, po czym
machnął ręką ze zrezygnowaniem i odpowiedział na jego pytanie:
– Ostatnio nie czuje
się najlepiej, jego zdrowie trochę się pogorszyło i nie znam przyczyny. Po za
tym dręczą go złe wspomnienia. Zmienił się trochę i już sam nawet nie wiem czy
na lepsze, czy gorsze – w oczach Jirayii, które patrzyły gdzieś w dal i zdawały
się być niewidzące, tliła się troska. – Dobra chłopaki, idę odwiedzić Tsunade,
bo inaczej źle skończę – chunini posłali mu pełne zrozumienia uśmiechy. – Ja nē!
– Jiraya obdarzył ich kolejnym uśmiechem, choć już nie tak szerokim jak
przedtem i poszedł w ślady swego ucznia.
♦
Tymczasem Naruto
szedł właśnie w kierunku najważniejszego budynku w Konoha. Idąc rozglądał się
ze znużeniem na boki. Nie myślał teraz o niczym innym jak o gorącej kąpieli i
długim, bardzo długim śnie. Swoją drogą ostatnio niewiele sypiał, męczony przez
nocne mary. Budził się od razu z krzykiem na ustach, lecz żaden dźwięk się z
nich nie wydobywał.
Przymknął na chwilę oczy, wiedząc, że w obecnej chwili gorąca
kąpiel to tylko mrzonka. I przez to nie zauważył biegnącej w jego stronę
dziewczyny. Impet z którym uderzyła w niego, zwalił go z nóg. Dziewczyna
wylądowała na nim, przygniatając go całym ciężarem swojego ciała do ziemi.
– Przepraszam! Nie
zauważyłam cię – zawołała z przejęciem. – Nic ci nie jest? – spytała,
odgarniając niesforny różowy kosmyk za ucho. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się
dokładniej swojej ofierze. Widząc twarz chłopaka zamarła. – Naruto? – szepnęła,
wbijając pełen niedowierzania wzrok w przyjaciela.
Zdezorientowany Naruto podniósł się delikatnie, opierając ciężar
ciała na łokciach. Znał ten głos. Oczywiście, że go znał. Świadomość tego do kogo on należy uderzyła w niego
niespodziewanie. Bez słowa wstał i otrzepał spodnie. Przyjrzawszy się uważnie
dziewczynie leżącej wciąż na ziemi, podał jej dłoń w celu pomocy. Wciąż mając w
niej utkwiony wzrok, odpowiedział:
– Nic mi nie jest
Sakura, ale równie dobrze mógłby cię spytać o to samo – jego spokojny ton głosu
przywrócił ją do rzeczywistości. Nieco się zdziwiła jego zachowaniem. Dawniej,
gdy tylko ją widział z miejsca krzyczał swoje irytujące „Sakura-chan”.
Najwidoczniej to też się zmieniło, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo zmienił
się fizycznie. Zlustrowała go uważnym spojrzeniem i aż się wzruszyła. Do jej
oczu napłynęły łzy, które starła pospiesznie i uwiesiła się na szyi
przyjaciela.
Naruto przeklął w myślach, czując jej bliskość i
odepchnąwszy ją od siebie najdelikatniej jak potrafił, skrzywił się
niemiłosiernie, czego całe szczęście nie widziała. Sakura od zawsze budziła w
nim niechęć. Mimo że uganiał się za nią za młodu, to były to tylko pozory, by tą
niechęć ukryć i nie sprawić dziewczynie przykrości. Bądź co bądź, byli w jednej
drużynie. Nie umknęło jednak jego uwadze zaskoczenie malujące się na jej
twarzy. W duchu aż przewrócił – po raz kolejny
- oczyma, by po chwili rzec:
– Gomen, trochę się spieszę. Tsunade na mnie czeka – z każdym słowem
padającym z jego ust, oczy Sakury gwałtownie się rozszerzały i to bynajmniej
nie dlatego, że on - Naruto powiedział całe zdanie bez użycia „Dattebayo” ani też
nie dlatego, że jego głos był śmiertelnie spokojny. Obserwował jak dziewczyna z
jawnym przerażeniem kieruje swój wzrok na zegarek. O ile dobrze się orientował zbliżała
się godzina dziesiąta.
Naruto, tak dla utrzymania zasad i pozornego
zainteresowania, rzucił jej pytające spojrzenie.
– Jestem spóźniona –
wytłumaczyła i choć Naruto domyślał się o co chodzi, to udał, że nie rozumie. –
Miałam mieć trening z Hokage-sama – panika w głosie dziewczyny zdawała się z
każdą chwilą narastać. Naruto aż skrzywił się mentalnie na jej piskliwy ton.
– No to chodźmy. Nie
każ jej dłużej czekać, to nic ci nie zrobi –uspokajając ją dla własnego
świętego spokoju, dostrzegł w oddali swojego sensei’a.
Jiraya przeciskał się przez tłum z podejrzanym uśmieszkiem,
rzucając spojrzenia na każdą młodą kobietę przechodzącą obok niego. Naruto przetarł
dłonią twarz w geście zrezygnowania i nie czekając aż jego mistrz do nich
dołączy, ruszył pospiesznie przodem, a tuż za nim panna Haruno.
♦
Sakura stojąc przed drzwiami z przyjacielem, lekko w nie
zapukała. Nie musiała długo czekać na zaproszenie, gdyż już po chwili usłyszała
stanowczy głos Hokage. Przełknęła głośno ślinę i weszła niepewnym krokiem do
gabinetu swojej mistrzyni, a tuż za nią zirytowany jej zachowaniem Naruto,
który w żaden sposób – ponownie tego dnia - nie dał tego po sobie poznać.
Dziwił się, że Kyuubi jeszcze niczego dzisiaj nie skomentował. Milczenie lisa go
niepokoiło. Jak zawsze zresztą.
– Dzień dobry,
Tsunade-sama – przywitała się z wahaniem, obserwując uważnie mimikę kobiety.
– Sakura – jej
niewróżący niczego dobrego głos, rozniósł się po całym pomieszczeniu. – Czy stało
się coś konkretnego, że spóźniłaś się piętnaście minut na trening? Lepiej,
żebyś miała konkretny powód, bo lenistwa na toleruję – oznajmiła spokojnie, nie
wychylając się nawet zza sterty papierów. Jej głos aż ciął powietrze,
sprawiając, że atmosfera w pomieszczeniu zgęstniała.
– Wybacz Tsunade, ale
wpadliśmy na siebie i na trochę ją zatrzymałem – ten głos… Piąta momentalnie
podniosła swój wzrok w stronę drzwi. Jej mina diametralnie się zmieniła. Rysy
twarzy złagodniały, a wąskie usta wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu, widząc przed
sobą swego ulubieńca. Tak dawno go nie widziała…
Tsunade wstała z zajmowanego przez siebie miejsca i
podchodząc do blondyna przytuliła go z całych sił do siebie, czego nikt w tym
pomieszczeniu się nie spodziewał, prócz jednej osoby.
– Dobrze, że już
jesteście – powiedziała, mierzwiąc z troską włosy Naruto. Przypomniała sobie
treść listu, który wysłał do niej Jiraya przed powrotem. Poinformował ją o
stanie zdrowotnym chłopaka, który nie był zbyt dobry. Coś go dręczyło, ale o
tym Sannin wolał porozmawiać z nią na osobności, czego nie omieszkał wspomnieć.
Tsunade tylko bardziej się martwiła, czekając ze zniecierpliwieniem na ich
powrót.
Sakura zastygła jak słup soli, a oczy zaokrągliły się jak
dwa duże talerze. Patrzyła na tą sytuację wmurowana w drewnianą podłogę
gabinetu. Wiedziała, że Naruto był
ulubieńcem Godaime, ale nie spodziewała się, że ta będzie w stosunku do niego
aż tak życzliwa. Nigdy nikomu nie okazywała tyle ciepła i czułości.
Naruto jęknął cicho.
– Ja też się cieszę,
że cię widzę Tsunade, ale czy mogłabyś mnie puścić? Zaraz mnie udusisz i
połamiesz wszystkie kości, a tego bym nie chciał – zaśmiał się nerwowo,
poklepując delikatnie blondynkę po plecach. Nigdy tak właściwie nie przywykł do
jej brutalnej siły, mimo że się starał.
Haruno wiedziała z
doświadczenia, że jej przełożona nigdy nie pozwalała nikomu zwracać się do
siebie lekceważąco. Swoboda z jaką zwracał się do czcigodnej Naruto, jak mówił
do niej po imieniu bez żadnego szacunku,
napawała ją przerażeniem. Spodziewała się jakiegoś wybuchu, czegokolwiek, lecz nic
się nie wydarzyło, a to co usłyszała jeszcze bardziej wprawiło ją w osłupienie:
– Gomen Naruto,
ciągle się zapominam – Tsunade ze skruchą odsunęła się od niego, na co Uzumaki
odpowiedział ciepłym uśmiechem. Ale zaraz, zaraz… Ze skruchą? Sakurze ni w ząb
ni w oko to nie pasowało. Zachowanie jej przełożonej było nad wyraz zaskakujące
– Skoro już wróciliście, będzie cię czekać małe sprawdzenie umiejętności – Sakura
otrząsnęła się ze swoich myśli i ponownie zwróciła swoje zielone spojrzenie w
jej stronę. – Wiesz o tym, prawda? – Naruto skinął potwierdzająco głową,
wiedząc o tym doskonale. – Będziesz walczył tylko z jednym przeciwnikiem, który
czeka na to już od dawna – tajemniczy uśmiech wpełzł na jej usta, gdy to mówiła.
Widząc zaciekawiony wzrok blondyna jej uśmiech się poszerzył. – Będzie nim twój
sensei.
– Mam walczyć z
Kakashim? – zaskoczenie odmalowało się na jego twarzy. W sumie, to spodziewał
się tego, ale mimo wszystko i tak był tym zadziwiony.
– To będzie tylko
sprawdzenie twoich umiejętności – wytłumaczyła Piąta, wracając niespiesznie na
swoje miejsce. Uśmiech nie schodził jej z twarzy – ale możesz to także
potraktować jako sparing. Teraz pewnie jesteś zmęczony po podróży, dlatego
walka odbędzie się jutro, równo o 11 na polu treningowym drużyny siódmej. Tylko
ani waż mi się spóźnić! – zastrzegła, a jej rysy twarzy stężały. – Sakura, ty
też tam bądź - powiedziała.
– A ja tam po co?
– Będziesz
obserwowała ze mną i Shizune walkę, a poza tym w każdej chwili może się przydać
medyk. W końcu nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
– Hai! – zasalutowała
dziewczyna.
– A teraz możecie się
rozejść - dwójka Shinobi wyszła z biura Hokage, zostawiając ją samą z
białowłosym sanninem, który ani razu nie odezwał się od momentu przekroczenia
progu jej gabinetu.
Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Tsunade z poważną miną
zwróciła się w stronę Jirayi i nakazała by usiadł. Sama również uczyniła to
samo, splatając swoje dłonie ze sobą i opierając na nich podbródek.
– Teraz możesz mi opowiedzieć wszystko - od początku do
końca.
Sannin skinął jedynie głową na zgodę i rozsiadł się wygodnie
na swoim miejscu, zaczynając opowiadać.
♦
– Nie było tak strasznie, jak się tego spodziewałaś
– Naruto ze spokojem zwrócił się do
Sakury, wkładając w tym samym czasie dłonie do kieszeni swoich dresów.
Sakura jeszcze nie otrząsnęła się z szoku jaki niedawno
przeżyła. Kątem oka zlustrowała uważnie sylwetkę blondyna.
– Masz rację –
odpowiedziała ostrożnie, poczym dodała pospiesznie – Ale to tylko dlatego, że ty tam byłeś. Arigato za
uratowanie mi skóry – z wdzięcznością obdarzyła go uśmiechem.
– W ramach rewanżu musisz
iść ze mną na miskę Ramen’u. Zgłodniałem, a ty opowiesz mi o wszystkich zmianach
jakie zaszły w wiosce.
– Wszystkich? – jęknęła.
– Jak najbardziej. Nie możesz opuścić ani jednej ważnej
informacji – powiedział, uśmiechając się bezlitośnie.
– Dobrze –
skapitulowała – ale ty stawiasz –
powiedziała wytykając mu język, na co Naruto pokręcił ze stłumionym śmiechem
głową. Była to kolejna zmiana jaka w nim zaszła, a którą zauważyła dziś Sakura.
– Niech będzie. W
końcu to ja cię zaprosiłem – powiedział. W tym momencie uczucia sprzeczności
znowu powróciły, tym razem ze zdwojoną siłą. Starły się ze sobą, walcząc o
dominację. Miłość i nienawiść do wioski. Uczucia, które towarzyszyły mu nieodłącznie
od dnia jego narodzin.
♦
W tym samym czasie, w
środku lasu oddalonym od Konohy o 20 kilometrów stoczyła się zacięta walka. Wszędzie powbijany
były shurikeny i kunaie, a niektóre drzewa leżały poprzewracane. W samym środku
tego pobojowiska znajdowała się młoda dziewczyna oraz odziany w czarny, długi
płaszcz z charakterystycznymi czerwonymi chmurkami mężczyzna. Jego skóra była
błękitna, na czole przewiązaną miał opaskę z przekreślonym znakiem Wioski Mgły,
a jego wyłupiaste , rybie oczy wpatrywały się w nią uważnie, śledząc każdy jej
ruch.
– Cholera. Niech cię
szlag, Kisame! – zaklęła dziewczyna, starając się nie wydobyć z siebie żadnego
dźwięku, zdradzającego jak bardzo boli ją rana przez niego zadana. – Mogę ci powiedzieć
tylko, że prędzej zginę niż dam ci się złapać! – podniosła głos, spluwając mężczyźnie
w twarz. Trzymał ją za długie czerwone
włosy i przystawiał kunai do szyi, ale na dziewczynie nie robiło to zbytniego
wrażenia.
– Głupia – zaśmiał się.
– Spójrz w jakiej jesteś sytuacji, a dopiero później mów. Dobrze wiesz, że nie
zależy nam na tobie, tylko na Bijuu, które w sobie masz – wysyczał jej do ucha,
wzmacniając swój uścisk, na co dziewczyna skrzywiła się z bólu. Jego czynności
nie pozbawiły jej jednak pewności siebie. Już dawno temu, nauczyła się nie okazywać
swoich słabości przy wrogu.
Z jej ust wyrwał się niekontrolowany chichot. Odrzuciła
głowę do tyłu i zaśmiała się w głos, zdając sobie w pełni sprawę z tego na
jakiej pozycji się znajduje.
– A cóż to, Pein nie może sobie sam przyjść po demona? Doprawdy
żałosne – mruknęła z sarkazmem, wciąż próbując się wyrywać z jego stalowego
uścisku, który ani na chwilę nie zelżał.
– Lider jest bardzo zajęty.
W końcu nie nadaremno nim jest – oznajmił chłodno, wzmacniając swój uścisk i
wyrywając z jej gardła przeciągły jęk.
–
Takimi błahostkami zajmuje się reszta.
Niema sensu wysyłać na takie słabe dziewczynki jak ty najsilniejszego ogniwa.
Dziewczyna zignorowała ten przytyk. Nie była słaba. Takie
słowa tylko działały jej na nerwy.
– Wszyscy jesteście
śmieszni! Niczym stado posłusznych psów na każde skinienie swojego pana – zaśmiała
się ironicznie. – A najgorszy z was wszystkich jesteś ty – wycedziła przez
zaciśnięte zęby. – Ciebie nienawidzę najbardziej. Jeśli twój ukochany lider
chce demona, to niech sam sobie po niego przyjdzie i osobiście rozprawi się z
tą - jak powiedziałeś - „błahostką”. Niech się nie ukrywa, bo i tak prędzej czy później to ja go dopadnę –
warknęła, a jej głos pełen był zimnej nienawiści. Przymknęła oczy, koncentrując
swoją chakre w oczach, po czym spojrzała na niego. Jej tęczówki całkowicie
zmieniły kształt, jednak kolor pozostał ten sam, czyli fioletowy. Na twarzy
Kisame pojawił się grymas bólu, a z ust wydobył się okrzyk zaskoczenia.
Zatoczył się do tyłu, jednak jej nie puścił. Nie widział nic, prócz
nieprzeniknionej czerni, która niemal całkowicie go pochłonęła.
Korzystając z jego
nieuwagi, czerwonowłosa wyciągnęła z kabury - przyczepionej do prawego uda -
kunai i wbiła go w nogę mężczyzny. Następnie wyrwała się z jego uścisku, który
poluźnił i odskoczyła na bezpieczną odległość,
dysząc ciężko. Złapała się za rwący bólem bok, który krwawił obficie,
zostawiając po sobie ślady na gruncie.
Kisame, z wciąż zamroczonym spojrzeniem, przybrał pozycje
obronną i zaśmiał się szyderczo.
– Niech i tak będzie.
Tym razem ci się upiekło, ale następnym na pewno cię dopadnę. O ile w ogóle
przeżyjesz do tego czasu. Trochę wątpliwe, że dotrzesz gdzieś z tą raną sama,
ale cóż… – niebiesko-skóry spojrzał na nią z politowaniem – Postaraj się nie umrzeć.
Dziewczyna zaśmiała się.
– O to się już nie
martw, poradzę sobie – warknęła. Jej rana sięgała od żeber do pępka i była dosyć
głęboka, ponadto na jej ramieniu widniało rozcięcie.
Członek organizacji rzucając jej ostatnie spojrzenie znikł,
a ona upadła na kolana, czując jak opuszczają ją wszystkie siły. Teraz dopiero
pozwoliła sobie na słabość, gdy już żadne oczy nie były w stanie jej sięgnąć.
Rozcięła kawałek materiału ze swojego stroju i przewiązała nim sobie rękę, by
chociaż w tym jednym miejscu zatamować krwawienie.
Swoim wyglądem przedstawiała teraz naprawdę marny widok.
– Ugh! Jak tak dalej
pójdzie to faktycznie mogę źle skończyć – mruknęła do siebie z niepokojem.
Oparła się o najbliżej stojące drzewo i wpatrzyła w ciemnoniebieskie chmury,
które przemieszczały się po niebie. Zbiera
się na burzę, pomyślała. Muszę jak
najszybciej udać się do Konohy. Mam nadzieję, że już wróciłeś, Naruto. Z trudem podniosła się z wilgotnej gleby i
zaczęła mknąć przez drzewa.
♥C. D. N.♥
PIERWSZA!!!!!!Dzisiaj będzie krótko. Na początku chciałabym podziękoować za odpowiedzi na moje pytania. Bradzo się cieszę, że dodaałaś pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że na następne nie będziemy musieli ( my czytelnicy) długo czekać i że dodasz nie tylko poprawine ale także nowe, obfite w akcję rozdziały. Na samą ich myśl już mi ślinka cieknie ^^. Pozdrawiam i życzę weny. Rima
OdpowiedzUsuńAleż nie ma za co. Pytaj o co tylko chcesz ;) i postaram sie coś niedługo wrzucić. Pozdrawiam :)
UsuńHmmm... bardzo ciekawa notka;) fajnie sie zapowiada;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next`a;)
Pozdrawiam
Hej, hej, hej,
OdpowiedzUsuńod czego by tu zacząć... chyba od jednego wielkiego „wow”... czytałam to opowiadanie na tamtym blogu, nawet kilka razy, ale ta wersaj jeszcze bardziej mi się podoba, niby to samo, ale jednak nie, jest bardziej rozbudowane, ciekawsze jeszcze bardziej... Naruto, jest spokojny, opanowany, i dowiadujemy się, że latał za Sakurą tylko tak dla niepoznaki, tak naprawdę zawsze go irytowała... Już nie mogę się doczekać tej walki Naruto z Kakashim...
Dużo weny Tobie życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dziękuję :) Lubię długie komentarze, a twoje takie właśnie są. Ta wersja będzie się właśnie trochę różnić od poprzedniej, bo wcześniej sporo rzeczy pominęłam i muszę je nadrobić. A Naruto w moim opowiadaniu taki właśnie będzie - spokojny - ale niekoniecznie zawsze ;) Z walką z Kakashim dużo nie obiecuję, gdyż opisywanie walk to moja słaba strona. Niestety.
UsuńPozdrawiam.
Takiego Naruto lubię. Mający taki charakter oraz zachowanie. Rozdział fajny. Czekam cierpliwie na nexta. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO tak. Spokojniejszy Naruto. Ciekawi mnie, o co dokładnie chodzi ze zdrowiem blondynka. Mam nadzieję, że nam to potem pięknie wyjaśnisz :)
OdpowiedzUsuńWeny życzę.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
UsuńSpokojnie. Wszystko w swoim czasie :)
UsuńA teraz krótka opinia. Świetnie go opisałaś. Naprawdę dobrze dałaś nam obraz Twojego Naruto. Troszkę bardziej rozbudowane, ale ani razu się nie nudziłam. Normalnie cudo ^^ Oby tak dalej czekamy z niecierpliwością na dalsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńMój blog znajdziesz pod adresem www.naruto-powrot-po-latach.blog.onet.pl ale i tak bd wszystko dodawać tu, tyle że poprawione i bardziej rozbudowane ;) Ciesze się z twojej opinii i z tego, że ci się podobało. Mam też nadzieję, że ta wersja będzie lepsza od poprzedniej :)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńjedno wielkie wow, jest super po prostu cudownie, Naruto jest taki spokojny, opanowany, no i tak latał za Sakura tylko dla nie poznaki... ta walka Kakashi i Naruto mnie ciekawi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, jest superaśny rozdział, po prostu cudownie, Naruto jest taki spokojny, opanowany, no i się okazało, że latał za Sakura tylko dla nie poznaki... ta walka Kakashi i Naruto mnie bardzo ciekawi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza